Wiem i również w to wierzę. Czuję, że moja kochaniutka czeka "tam" na mnie...
Biblia mówi, że po tej drugiej stronie będziemy mieli wszystko, co potrzebne do szczęścia, więc nie trzeba już nic dopowiadać - to oczywiste, że muszę tak spotkać Pusiunię.
Weszłam do ciebie Moniko zaciekawiona różami a wylałam tyle łez których mi nie żal w żaden sposób To co czytałam było jak powrót do tego co sama przezyłam. Twoja Pusia był jak moja Funia .zwyczaje chodzenie wszedzie gdzie ja, jej miłosc, jabłka parapet wspólne łóżko ,pieszczoty i wypowiedziane do niej słowa które rozumiała dostosowujac sie do sytuacji .takie same słowa wypowiadałam kiedy musiałam iśc do pracy a ona mi nie pozwoliła Wtedy zrobiłam jej miejsce na parapecie aby tam na mnie czekała a ona tak jak reką odjął zrobiła o co ja prosiłam . Wszystko co czytałam przeżyłam ponownie bo odniosłam wrazenie ze opisujesz moja sunie i moje cierpienie To nie jest takie proste jak niektórym się wydaje poradzic sobie emocjonalnie ze stratą kogos kogo tak mocno sie kocha, nie piszę w czasie przeszłym bo kocha się nadal Nie zawsze musi to byc człowiek Zwęrzęta potrafią nam dac niejednokrotnie wiecej niz ludzie Ktos kto takiej miłosci nie doswiadczył nie zrozumie .Nie mogłam spac ,jeśc wciąz płakałam cierpiałam tak bardzo ze nie mogłam sobie z tym poradzic Ktos doradził mi abym wzieła jak najszybciej drugiego pieska że tylko tak mogę sobie pomóc Oburzyła mnie ta rada No bo jak mogę nagle pokochac innego skoro czuję jej zapach dotyk i tak strasznie za nią tęsknię Potraktowałam tą radę jak zdradę a ja przeciez tak strasznie ją kochałam , wciaz widziałam jej oczy czułam jej ciepło, dotykałam zabawek poduszki i wciaz płakałam .Nie mogłam jej nawet pochowac Juz sztywną trzymałam w ramionach a jej włosy były mieciutkie jak puszek Oczy otwarte spokojne tak jakby spała .Pochowałam ją pod ulubionym jej jabłuszkiem Minęło dwa lata a ja wciąz ją widzę i słyszę czasami .Aby nie poddac sie szaleństwu rozpaczy weszłam do netu aby odszukac zdjęcia takiej samej suni czyli trikolor Shih tzu Nie miałam zamiaru kupowac, chciałam jedynie zobaczyć i wtedy ujrzałam ogłoszenie Ktos niby z powodu wyjazdu chciał sprzedac i pozbyc sie innej suni tej samej rasy lecz innego koloru Cos mnie tchnęło ze spotka ją zły los i juz nie jest jej dobrze To była spontaniczna decyjzja która okazała sie dobrą Dzisiaj mam Moli która wie ze była Funia Stoi pod tą samą jabłonką tak samo się zachowuje i bawi tymi samymi zabawkami.czeka na mnie na parapecie okna tak samo smyra łapką po włosach patrzy i kocha Kiedy sadziłam niezapominjaki na grobie mojej Funi mówiac jej co robię i kto jest pod drzewkiem Moli połozyła sie blisko wzdychając jakby dała mi do zrozumienia ze wie kim była dla mnie Funia .Często przytulajac Moli mam wrazenie ze tule Funie Bardzo ją kocham ale Funia bedzie zawsze w mym sercu Pisząc to wszystko pragnę cię pocieszyć i przekazac że ten ktos miał racje. Drugi piesek nie zastapi nigdy pierwszego ale ukoi ból, da taką samą miłośc która mozesz odwzajemnić.Pomozesz sobie i byc moze innemu pieskowi który nie bedzie tak kochany przez innych ludzi jak przez ciebie Masz tyle pokładu miłości, daj ją proszę jakiejs szczęsciarze i pomóz sobie jednoczesnie .Chciałabym cię przytulić ale to niemozliwe wirtualnie Pozdrawiam cie zatem bardzo bardzo serdecznie Nalezysz do tych ludzi których cenię najbardziej, masz serce i umiesz kochać.To najcenniejszy z darów .
Witaj, Dajanko
Twoje słowa są piękne i wiem, że rozumiesz mnie w pełni.
Dokładnie tak, jak piszesz stało się u mnie.
Po odejściu Pusi nie mogłam znaleźć sobie miejsca, a z każdym dniem zmiast lepiej, czułam się psychicznie coraz gorzej. Zresztą wszyscy przeżywaliśmy to podobnie w domu. Codziennie oglądałam fotki Pusi, płakałam i czułam, że serce mam rozdarte na pół.
Po 3 tygodniach zaczęłam oglądać ogłoszenia - nie po to, żeby szukać pieska, ale tak sobie oglądałam - zarówno szczenięta, jak i dorosłe yoreczki. No i oczywiście, co rusz leciały mi łzy z oczu. Mąż już nie wiedział jak mi wytłumaczyć, że to nic nie zmieni i moja rozpacz nie wróci nam Pusi. W pewnym ogłoszeniu zobaczyłam małą sunię i ... te podobne oczka... Pierwszy raz od wielu ogłoszeń poczułam to "coś". Zadzwoniłam do właścicieli i wieczorem pojechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów z nadzieją, że ... sama nie wiem. Chyba miałam nadzieję, że będzie tam kopia Pusi.
Było coś, co ciągnęło nas do tego domu.
Gdy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że szczenię, które było do sprzedaży chyba nie ujęło nas tak mocno, jak młodziutka sunia - 4 - miesięczna, którą właściciele nabyli celem hodowlanym. Miała być suczką wystawową, chyba z perspektywą hodowlano - zarobkową...
Tej nocy jednak spała już u nas, w naszym łóżeczku
Oto sprawca całego zamieszania - Alania
Myślę, że tak miało być - ktoś, coś ... jakaś niewidzialna siła ciągnęła nas do Niej.
Tak właśnie jest z Alanią - jest kochaniutka, w wielu sytuacjach niesamowicie przypomina Pusię, ale nigdy Jej nie zastąpi. Punia była i zawsze będzie dla nas wyjątkowa. Alania zapełniła pustkę i złagodziła smutek - ma również swoje miejsce w naszych sercach. Jest bardzo inteligentna i milusińska, a swoje małe serduszko oddała nam w pełni od pierwszego dnia, gdy nas ujrzała.
Alunia rośnie jak na drożdżach. Po miesiącu wygląda już całkiem dojrzale, zmienia barwy włosków ze szczenięcych na dorosłe i potrafi cieszyć się ogrodem