Nalatałaś się z aparatem na urlopie ? to fajnie mam nadzieję, że kiedyś do zdjęć wrócisz na spokojnie i zobaczymy
Twoje doniczki zawsze mnie zachwycają są takie spokojne, luz
moje petunie w różnych postaciach pożarły mszyce, a i pelargonie jakieś nie takie - forsa wywalona, koniec, sianie jak by nie było jest najlepsze.
Nareszcie liczę, że to nie koniec obrazów z ogrodu a także kiedyś zobaczymy efekty latania z aparatem
jak Twoje cynie, bo moje owszem, zaczynają kwitnąć, ale śladu jak na razie nie ma po angielskich rarytasikach
aminek jest cudny i gwiazdorzy na rabatach tu i tam
gadżety - perełki wynajdujesz
a jak wąż kolejny raz wjeżdża na buksiki, to przypominam sobie Twój patent muszę o czymś pomyśleć
pozdrawiam
Tu byłam i mieszkałam przez kilka dni w Anglii. To była świetna wycieczka i inna niż wszystkie, bo dostaliśmy zaproszenie od miłośnika roślin do jego prywatnego domu z wielkim dwuhektarowym, starym ogrodem. Żaden hotel ani B&B, mogłam łazić wszędzie i bez ograniczeń. Kwintesencja. Marzenie, o którym nawet nie myślałam że do spełnienia.
Codziennie robiłam tam zdjęcia i myślę że ten ogród, mimo że właściciel, członek RHS, nie udostępnia go do zwiedzania, odkładając to ewentualnie "jak będzie miał więcej czasu", zasługuje na odrębny wątek w Ogrodach świata.
Piękny ogród "szperać" w tak cudownym ogrodzie bez ograniczeń to dopiero gratka. Ja na razie nigdzie nie byłam, niewiele widziałam na żywo, ale sądzę że takie podróże niezwykle rozwijają.... i to nie tylko ogrodowo
Gadżety - biżuteria ogrodowa - powolutku gromadzę, nie czekając na skończenie ogrodu, co jak wiadomo i tak nigdy nie nastąpi.
Mirabelek musi na razie wystarczyć dla wszystkich, chyba że lubisz porzeczki? Uzbierane wczoraj wieczorem, niemal po ciemku.
Będzie z nich sok, a z reszty przetartej przez sitko marmoladka do przekładania kruchych ciasteczek, zlepianych po dwa, górne z dziurką i posypanych delikatnie chmurką z cukru pudru po wierzchu. Ale to dopiero zimą.
Susza bardzo służy mojemu ogrodowi, w nosie mam to, że trawnik wygląda fatalnie i chwast się na nim ściele gęsto, bo to stan przejściowy. Widziałam w tym roku angielskie trawniki - masakra, żółte i wysuszone, więc zero kompleksów. Ale wiadomo że spadnie trochę deszczu i wszystko wróci do normy.
A rośliny zalane - zginą, albo będą się męczyć, walcząc o życie. To już wolę je podlewać.
Lobelie: tylko samodzielne wysiewanie gwarantuje sukces na całe lato. Sieję od razu do koszy, tyle że koszyk górny obsiał się "sam", bo rosły w nim lobelie w zeszłym roku. Nie ma sensu bawić się w pikowanie, chyba że chce sie je dosadzić do kompozycji, więc kępkę biorę i wsadzam między te czerwone begonie i wilczomlecza.
Dwa lata temu chciałam mieć "od razu ładnie" i kupiłam gotowce - były może z miesiąc, a potem po prostu uschły, mimo starań.
Sieję i te niskie i zwisające, rosną tak samo dobrze. Tyle że w czerwcu jeszcze nie kwitną.
Moja to Mirabelka z Nancy, francuska odmian, owocuje wcześniej niż "zwykłe" mirabelki i ma większe owoce, słodsze, mniej mączyste, ale skórka jest mirabelkowa, z tą pyszną goryczką. W zeszłym roku miała pierwszy raz owoce i to dużo i w tym roku także, więc nie owocuje przemiennie.
Też puszcza odrosty, więc trzeba je wycinać, nie ma rady.
Tak w ogóle to strasznie trudno kupić mirabelki, moją mam dzięki Ani Lastowskiej z O., która zamawiała dla siebie drzewka owocowe trzy lata temu i dzięki niej się załapałam.
Bogdzia, wiem jak lubisz liliowce.
A nie z wojaży, tylko z TK Max w Krakowie, przecenione w dodatku.
To też jest z tego sklepu, dostałam w prezencie od przyjaciółki, ale identyczny widziałam w sklepie ogrodniczym w Anglii w tym roku. Więc nadążamy.
Do tej pory zbierałam odpadki roślinne w kuchni do takiego nieładnego pudełeczka, a tu proszę, jak się elegancko zrobiło. Środek jest wyjmowany, bardzo fajne, niewielkie urządzenie.