Robota mnie ostatnio kocha

. Wolałabym żeby to była tylko robota ogrodowa, ale niestety, nie mogę jej wybrać jako tę przeważającą.
Rzuciliśmy się na nią w sobotę całą rodzinką. Było przycinanie winorośli i drzewek i wstępne grabienie trawników przed wertykulacją, czyszczenie z chabazi rabat, ale udało mi się to zrobić tylko przed domem i między domami. Pewnie dlatego, że sporo czasu zajęło mi plecenie nowego wieńca...
Wreszcie, nareszcie coś wyrosło ze zmarzniętej ziemi, ku naszej radości:
Żółte jak kurczaczki krokusiki:
Już za chwileczkę, już za momencik i wybuchną kwiatami białe ciemierniki:
Sasanki są jak pisklaki z rozwartymi dziobami:
Listeczki łubinów:
Pękate pąki bzu, pardon - lilaka:
No i jeszcze raz krokusy, jak tu się nie cieszyć?