No właśnie nawet łowny kot nie gwarantuje sukcesu Szczególnie na takim terenie.
Staram się Aniu, życie nas samo stawia do pionu, potrzebowałam odreagować po przejściach z mamą.
Sylwuś nie wiem nawet co napisać... mam nadzieję, że z mamą wszystko dobrze będzie i w końcu traficie na normalnego lekarza, który będzie wiedział co to i jak pomóc... jestem u Ciebie na bieżąco, choć nie pisałam bo jakoś ciężko było cokolwiek napisać, myślami jesteśmy przy Was. Mam nadzieję, że teraz to już będzie coraz lepiej. Buziaki
Nieustannie podziwiam za ilość włożonej pracy i konsekwentnie parcie do przodu. Przyjdą jeszcze lepsze czasy. Rok jest trudny, u nas w Wielkopolsce jest ok bynajmniej u mnie. Życzę aby rośliny Ci Wam rosły pięknie, a niechciani goście Was omijali.
Mama wstała, chodzi, przytrzymuje się ścian czy przedmiotów czasem, ale jest lepiej teraz żeby jeszcze przyczynę wykryli, bo leczenie objawowe średnio mnie uspokaja...
taki jakiś pomerdany czas u nas nastał, może minie...
Dzięki Obserwuje, ze nasz kraj zaczynaja dzielić różne strefy pogodowe gdzieś tak od 4 lat. Strefy opadowe, suche, z trąbami, z powodziami....a kiedyś było w miarę jednakowo wszędzie, Suwałki tylko były strefą zimna, a Wrocław ciepła.
Też wczoraj popracowaliśmy, pomiędzy deszczem... szambo mam nieszczelne, deszczówka mi się nalewa, nie wiem co zrobić, rozkopywać i uszczelniać to cała rabata przed domem pójdzie w cholerę nie mówiąc o demolce i kosztach...
zawsze jest coś, prawda?
Trzymam kciuki żeby było spokojniej...
pozdrawiam serdecznie
Karola takie jest życie, że zawsze coś...
Kurcze koszty wywozu Ci rosną przez to jak się napełnia deszczówką, a wiecie chociaż którędy się wlewa? Czy trzeba zgadywać?
I tu masz rację. Kiedyś w ogóle jak była zima to do października do marca mniej więcej. Jak było lato to już rano wstając czuło się upał, a po burzy było od razu ciepło i parno. Teraz jest na odwrót. Wszystko rozhartowane, wyrośnięte, a docelowo ścięte przez przymrozki.
I tak jak piszesz, w miarę jednakowo.