Tak Ewo bo On od szczeniaka w kojcu mieszkał i tak jest nauczony, ale jak się poznamy to będzie z nami i Larą po ogrodzie biegałchyba, że się nie dogadają, ale liczę na to, że się uda tylko trzeba więcej czasu, bo teraz mieliśmy tylko dwa tygodnie na zapoznanie i to dwa razy w tygodniu po dwie godziny. Mało. Ale sukces połowiczny osiągnięty. W pierwszym domu gdzie się miał poznawać psy( on i pies tamtej właścicielki) się na siebie rzuciły na spotkaniu. Myśmy się posiłkowali pomocą Anitki i Jej doświadczeniem w pracy z psami Nie było czasu bo zostały dwa tygodnie i trzeba było znaleźć mu nowy dom gdzie by się odnalazł. Alternatywą jeszcze było nowe podwórko z ogrodem u młodych ludzi, którzy nie mieli nigdy psa. To była ostateczność bo On ma charakter dominujący właściciela. My sobie damy radę, to jest 9 pies w moim życiu w tym był duży agresywny samiec i jedna atakująca ludzi suka( 2 lata była stróżem na budowie nim do mnie trafiła) do tej pory żaden nas, ani nikogo nie pogryzł. W stosunku do nas i naszych dzieci wszystkie były cudowne. Liczę, że tak zostanie
Prawie zawsze miałam więcej niż jednego psa na raz. Teraz łącznie mamy 4 Dwie babunie pekinki, Lara i teraz Leoś
A jak sobie poradziliście z tą suką, do Was się przekonała, a do obcych zmieniła nastawienie, pytam, bo nasza taka trochę strużująca paskuda jest, a dla nas misiek do przytulania i mocno nas pilnuje Łeoś widać, że taki raczej pewny siebie piesio, a czytając to co piszesz to napewno sobie z nim poradzicie, ma szczęście, że do Was trafił
Basiu mieliśmy Ja stale pod kontrolą, Ona musiała czuć, że w stadzie jest niżej w hierarchii niż my i jak ktoś przychodził zakładałam kaganiec, obwąchiwała widziała, że ja nie reaguję na pojawienie się osoby i uspakajała się do momentu gdy ta osoba chciała opuścić mieszkanie, wtedy już trzeba ją było przytrzymać, lub zamknąć w osobnym pomieszczeniu bo by nie wypuściła, to pokutowało do końca, ale tego od niej wymagano od szczenięcia na budowie. Ale ją miałam gdy sama byłam jeszcze nastolatką i nie miałam jeszcze tego doświadczenia co dzisiaj. Za to potrafiła zrozumieć nawet moje pstryknięcie palcami co od niej chcę choć za każdym razem oznaczało co innego. Rozumiała mnie bez słów tak się we mnie zapatrzyła. Wreszcie zwolnił ją ktoś z odpowiedzialności za wszystkich dookoła i pies był szczęśliwy
Teraz też mam jedną z pekinek mocno dominującą i nie tolerującą nikogo poza nami mimo tego, że urodziła się u nas i od wczesnego szczenięctwa była prawidłowo socjalizowana. Taki charakterek i pierwsza w miocie, nic nie pomaga, dlatego też nie oddaliśmy jej nikomu innemu, a za nami wskoczyłaby w ogieńTylko dwie osoby prócz nas do tej pory przez te 10 lat jej życia zdołały Ją pogłaskać i wziąć na spacer, musi czuć, że ta osoba się jej nie boi i wtedy mięknieAle nie ma z kim ćwiczyć bo tacy odważni rzadko się trafiają mimo, że ona mała I ta potrafiłaby capnąć choć zawsze reagujemy odpowiednio szybko.
Dziękuję za odpowiedź pocieszyłaś mnie, bo się martwiłam, że takiego " potwora" sobie wychowaliśmy, cały czas nad nią staramy się pracować, ale chyba taka trochę zostanie, poprzednia nasza piesia Diana była jej przeciwieństwem, jak ktoś do nas przychodził wystarczyło powiedzieć "zobacz kto przyszedł" i była już sprzedana, a Aza nikogo nie wpuści dodam, tylko prawie całe życie towarzyszyły mi psy, z małą przerwą
Duży chłopak, to jest Golden? Nasza sunia z kolei kocha ludzi, wszystkich, za to innych psów nie lubi, w szczególności suk, czasami zdarzy się jakiś pies, którego akceptuje.
____________________
Asia Ogród w dolinie
Wysoczyzna Elbląska
No to ńowe wyzwanie Was czeka. Wiem, ze socjalizacja dorosłego psa to ciężka praca, podziwiam. Ja od dziecka zawsze trochę bałam się psów (ugryzł mnie jeden u Babci) więc sama ich nie miałam i nie mam. Poza tym ciągle podróżowanie z jednego końca Polski na drugi nie sprzyjało ich posiadaniu. Ciekawe jest to, ze kiedy jestem u kogoś, kto ma psy, to one zawsze przychodzą do mnie, siadają, przytulają się, zaczepiają
Fajny psiak. Miejmy nadzieję, że się u was odnajdzie w stadzie. Choć przyznam się szczerze że nie do końca rozumiem postępowanie właścicielki. Przecież psa można zabrać ze sobą za granicę. Ogólnie nie rozumiem jak można brać zwierzę i potem go oddać bo zmieniły się priorytety. Zwierzę to nie zabawka. Dobrze, że są ludzie, tacy jak wy, z dobrym sercem i że wstępnie Leo się zaaklimatyzował.
Widocznie jest bardzo terytorialna i wszystko traktuje jako swoje zasoby, których broni
A gdyby poćwiczyć z kilkoma osobami, że jak wchodzą dają Jej na powitanie smaczek, tak żeby kojarzyła pojawienie się kogoś na swoim terenie z czymś przyjemnym?
Na you tubie są filmiki z "Wesołej Łapki" Jacka Gałuszki pracuje z psami od wielu lat z sukcesami, fajne ma te nagrania, livy też lecą można podpytać na bieżąco o swoje problemy.