Podsumowanie Starego Roku.
Na razie będzie bez zdjęć bo choćbym nie wiem jak chciała to czasu za mało do wertowania wszystkich fotek w celu odszukania właściwych
Sezon zaczynaliśmy bardzo wcześnie bo w samego Sylwestra kosiliśmy naszą łąkę, a już dzień później dopadł nas Covid.
Powrót do sił w moim przypadku trwał dwa pełne miesiące, a i tak nie w stu procentach.
Zaraz potem walczyliśmy z przewracającą się na mrozie tamą, a ja lałam gorzkie łzy w środku zimy przesadzając cebule tulipanów posadzone w niej jesienią. Nomen omen wszystkie to przesadzanie przeżyły i nawet kwitły ładnie.
Potem trwały dalsze prace z umacnianiem i uszczelnianiem zarówno tamy jak i ogrodzenia mające na celu nie dopuszczenie mułu na ogrody, do dziś nie wiemy czy skuteczne bo ten sezon pod tym względem był więcej niż łaskawy, podlewać trzeba było calutką wiosnę i lato bo deszczu nie było przeszło trzy miesiące wcale. W między czasie trwały prace w domu. Powstawał projekt, załatwiały się pozwolenia....
Łatwo nie było, ale się udało

Czasu było mało bo opieka nad babcią zajmuje mi większą część dnia, ale uparliśmy się, że zaczynamy z remontem.
Opróżnialiśmy budynek i kolejno pomieszczenie po pomieszczeniu brnęliśmy do przodu. Zrywanie starych podłóg, wylanie podbetonki, izolacje docieplenia i wreszcie wylewki, prostowanie ścian, nowa elektryka, centralne. Wyburzanie trzech pieców i komina, zamurowywanie drzwi i przemurowywanie dwóch ścian. Tynkowanie, gładzenie, zakładanie płyt GK. A potem już to co cieszyło bardziej i dawało efekt postępu prac czyli belki na ściany i sufity, płytka ceglana na ścianę lampy i kinkiety, od razu inaczej wygląda pomieszczenie

Murowanie komina, to zajmowało nam dużo czasu i nadal trwa. Pomiędzy tymi pracami powstał nasz balkonik przy schodach, bardzo się cieszę z niego choć jeszcze nie skończony to już bliżej niż dalej.
W grudniu walczyłam o odzyskanie parapetów, futryny i drzwi i chyba się udało

Trochę grosza zostanie na co innego
W między czasie sadziłam w ogrodzie rośliny.... dosadzałam na żyrafowej na budlejowej i na dolnej irysowej na wprost donicy z piwoniami. Ratowałam piwonie od sąsiada, dosadzałam rośliny w tamie i nieustannie plewiłam rabaty, a efektu nie było widać bo w takim tempie zarastały od nowa.
Powstały kolejne rabaty leśne
jedna z kokoryczami ciemiernikami hostami, zawilcami leśnymi i bodziszkiem,
druga zaczęta jeszcze jesienią z tawułkami, bodziszkami, hostami i fiołkami
trzecia z hostami gigantami, zawilcami jesiennymi, i wilczomleczami, potem dosadziłam ułudki wiosennej i thiarelli( zobaczymy czy przeżyła na wiosnę.
Na koniec sadziłam rośliny z zamówienia wiosennego do łąki, przyszły tak spóźnione( chyba końcem lata) , że przez zaistniałą suszę musiałam posadzić je na rabacie irysowej bo tylko do niej pasowały prócz łąki, a tu byłam w stanie je podlewać.
W trakcie trwania nasadzeń trzeba było do ogrodu wpuścić ciężki sprzęt by pozbyć się zalegającego mułu i odzyskać miejsce pod trawniki. Robiliśmy na raty, z różnym skutkiem. Były miejsca gdzie trawę siałam 7 razy bo nie chciała wschodzić po tym randapowym mule. a do tego była susza, więc co dzień do czołówki lałam wodę by wreszcie zobaczyć zielone zamiast mułu. Odmuliliśmy też dno rowu, które zaraz zamuliło się od nowa, bo u sąsiadki nic nie zrobili by podebrać.
W między czasie przygotowywaliśmy znowu na szybko ogród do nagrania w Roku w Ogrodzie, nie chcieli nam odpuścić

Jakoś udało się z grubsza ogarnąć. Musieliśmy odtworzyć kawał ścieżki i z nią walczę nadal bo naniosło tyle nasion chwastu, że po dwóch tygodniach od plewienia od nowa jest zielono.
Jesienią od Uli przywiozłam molinię ( zakochałam się w niej)a Madzia obdarowała mnie red baronem, dokupiłam astrów i obsadziłam rabatę klonową w miejsce jałowców, które wypadły po powodzi.
Jesień cieszyła nas bardzo kolorami. Z zakupów cebulowych internetowych nic nie wyszło, za to uprosiłam Ema i kupił w markecie różne cebulki więc sadzić było co i wiosną jest na co czekać.
Sezon jeszcze nie zamknięty choć udało się trawy w miarę wcześnie powiązać i ogarnąć to ostatnie śniegi grudniowe narobiły dużo zniszczeń i plan Sylwestrowy jest taki by choć trochę je uprzątnąć, przynajmniej to co się da. I podratować powiązać niektóre rośliny.
W nowy sezon patrzę ze sporym dystansem i obawami bo przed nami dalszy remont i rosnąca inflacja, a ogrodowi znów może zagrozić nieprzewidziane lub przewidywane zjawisko.... mam tylko nadzieję, że sił nam starczy i zdrowia bo cel i marzenia mamy
