Duże drzewa musza urosnąć. Fajnie byłoby posadzić coś dużego, no ale to kosztuje.
Została duża czereśnia, śliwa i orzech włoski i orzech laskowy, to już coś. Posadziłam dwie spore magnolie i trzy graby fastigiata. Sumaki octowce w granicy dostałam od sąsiada, właściwie to wlazły na moją działkę od niego i może się przyjmą. Reszta urośnie.
Brakuje cienia, no ale to wymaga czasu. Więcej drzew nie mogłam ocalić, wielka jabłonka poszła pod piłę bo nie rodziła wcale, miliony maleńkich dzikich jabłek, same spady i osy, teraz myślę że może mogłam ją zostawić? No ale już po wszystkim.
Dwie jabłonie rosły w miejscu domu i tarasu i to tyle.
Powoli ogarniamy. Mogłaby rzeczywistość wrócić do normy bo boję się tego co będzie z praca, z gospodarką, nie wygląda to dobrze. Młodej brakuje szkoły i innych dzieci. Niemniej póki co jest jak jest. Cieszę się bo jeszcze 3,5 dnia pracy i potem 9 wolnych dni jupi