O matko ... dwa lata ... ale jest nadzieja i trzeba się tego trzymać
Coś czuję że mój warzywnik i Twoje zamiłowanie do gotowania to byłoby bardzo dobre połączenie Z Lublina do Krakowa nie tak daleko Zapraszam Upichcimy coś dobrego Jakie jest Twoje popisowe danie ?
Jeśli to odpowiedź na mój wpis, to nie dziękuję (może mi się uda). Jest wiele rzeczy i pomysłów, które chciałabym zrealizować u siebie w ogrodzie, ale niestety największą przeszkodą są braki finansowe. Dlatego też mój ogród rodzi się bardzo wolniutko, ale dobrą stroną tego jest to, że mam więcej czasu na przemyślenia. Może dzięki temu efekt końcowy(jeśli taki może w ogóle być, bo przecież w ogrodzie ciągle coś się zmienia)będzie lepszy. Chociaż nie ukrywam, mam tę samą chorobę, co wiele osób początkujących z ogrodem na tym forum. Mam setki pomysłów na minutę co nie ułatwia skonkretyzowania jednego właściwego. Staram się jednak czerpać jak najwięcej od was
Co robisz jutro, właśnie zaczęłam ferie, auto trzeba trochę przegonić, bo męczy się jazdą po mieście, w Krakowie i okolicach mam wielu ogrodujących znajomych, poszalejemy!
Nie chciałam Cię wystraszyć, ale na tak serdecznie wystosowane zaproszenie trudno odpowiedzieć inaczej W podobnych okolicznościach, latem zeszłego roku, odbyło się u mnie jedno z bardziej udanych spotkań ogrodowych
Nie jestem pewna czy mam zamiłowanie do gotowania, bo od kiedy nie uprawiam swoich warzyw przyjemność z gotowania jest znikoma. Ale nie przepuszczę żadnej okazji zakupu żywej ryby albo kawałka dziczyzny.
Moje ogrodowanie zaczęło się od warzywnika, bywało, że przez całe lato i jesień żywiłam się tym co akurat było na grządkach. A było wszystko, nawet ziemniaki. Dawne, dobre czasy.
Mam kilka popisowych dań, tylko aby mogły stać się popisowe, trzeba smakoszy którzy docenią te walory smakowe, które dla mnie są tak istotne. Na pewno nie są smakoszami moje ogrodujące koleżanki- kolekcjonerki! (zabiją mnie jak to przeczytają). Ile ja się nasłuchałam o moich dziwactwach!
Z dań popisowych:
- komosa a'la szpinak
- młoda, glazurowana marchewka, al dente, z czosnkiem i nacią piertuszki
- fasolka szparagowa z kieliszkiem samogonu z sosem sojowym
- risotto z owocami morza (ostatnio to jedynie z mrożonymi), i wszystkie wariacje na temat: z groszkiem zielonym, ze szparagami, z karczochami, miałam nawet pokusę o risotto z kamasją (do zrobienia)
- zupy z prawdziwego zdarzenia, gotowane na wywarze z kości i warzyw korzeniowych: szczawiowa wczesną wiosną, botwina, chłodnik z bobem, zupa z dyni z olejem z pestek.
- grillowana ryba z ziołami z ogrodu, najsmaczniejsza to taka przeze mnie sprawiona (wiem, wiem, karpie wypuszczane do stawu w okresie Bożego Narodzenia, na mnie, o zgrozo nie działa)
- czosnek słoniowy, grillowany- jak dotąd nie udało się, ząbki rozchodzą się jak świeże bułeczki, może w tym roku starczy na takie ekscesy?
To na Twój wpis odpowiedźPodoba mi się taka strategia, sama podobną stosowałam, kiedy nie miałam jeszcze szans na własny ogród. Tyle tylko, że ja czytywałam dostępne książki ogrodnicze i pisma. Było to przed dobą internetu
ja czasami mam wrażenie, że tego wszystkiego jest za dużo i mam ogromny problem z wyborem tego co bym chciała czuję się jak schizofreniczka, raz chcę jedno innym razem drugie
Mam nadzieję, że dzięki ogrodowisku sobie z tym poradzę. Nie wiem czy kiedykolwiek się odważę pokazać swój ogród. Może kiedyś