no z pewnością tak nie jest...i wiesz o tym dobrze już przeszłaś dość sporą drogę ogrodową a efekty przecież widać
te wszystkie zmiany/przemiany domu i ogrodu, no, podziwiam...
i nadal wiele nowych działań
wiesz, a ja tak nie myślę o sobie, bo przez kilka, może już nawet 10 lat wiele się nauczyłam/dowiedziałam często postępując drogą prób i błędów...ale to jest też bardzo pouczające...poza tym lubię bardzo działać intuicyjnie, robię sobie coś w ogrodzie albo spaceruję, myśli oczywiście krążą po neuronach ogrodowo... i nagle jest/mam ! i takie chwile szalenie lubię
a potem już przyjemność realizacji ( choć to często niełatwe w wykonaniu)...
pozdrawiam, bardzo często zaglądam bo jest na co patzreć u Ciebie
wiesz zaoserwowałam że jak coś 3 miejscówkę dostaje i dalej coś nie tak ...to już czwarta jest ale nie umnie
za dużo nagromadziłam roślin pod wpływem chwili ...nie mając konkretnego miejsca przeznaczenia ...i wizji na to co chcę osiagnąć...i to są skutki uboczne.
Pszczółko, ja w Twoim wątku całą zeszłą zimę spędziłam Czytałam od początku Twoją historię i bardzo mnie podniosła na duchu, bo u mnie wygląda to podobnie (może ciut lepiej), tylko my walczymy dopiero 4 lata. Efekty wieloletniej pracy są wspaniałe!
Uważam, że znacznie trudniej jest przeorganizować przestrzeń zabudowaną, zadrzewioną, rozstrzygnąć dylematy co wyciąć, co zostawić, co dosadzić... niż obsadzić puste pole.
Wspaniałe porównania kilkuletnio-wieloletnich zmian. Nieodparcie nasuwa mi się myśl, że jedynie wspólnie z najbliższymi i dla nich można tak pieczołowicie pielęgnować gniazdo, które się wybrało. W pojedynkę to jedynie marność nad marnościami...
Pszczółko doceniam wyobraźnię i ogrom włożonej pracy! Z co by tu nie mówić- rudery (proszę nie obraź się), stworzyliście wymarzone miejsce do życia A ogród, tak jak dom, przepięknie łączy historię trwania i nowego życia.