Dlaczego lubię listopad? Bo jest mglisty ale w zdumiewający sposób pozwala ostro spojrzeć na ogród i to co wokół. Bo lubię w listopadzie pracować w ogrodzie i bardzo lubię charakter tych prac, np. odzyskiwanie popiołu z ogniska, kiedy już to co musiało, zostało obrócone w listopadowy proch:
Kiedy ponownie można wzbogacić glebę kompostem albo obornikiem:
Albo ulżyć jej, wydobywając kamienie podczas jesiennego przekopywania warzywnika:
Była mowa o cisach, że zorientowałam się, że w małym szpalerze (mającym za zadanie zasłonić ramę bramy automatycznej) połowa to okazy z nasionami (t. media x 'Hicksii') a połowa to okazy bez nasion (t. baccata męski). Drażniło mnie to do tego stopnia, że 9 szt. 'Hicksii' wykopałam i poszły na zadołowanie (będę obmyślać ich przeznaczenie):
A nowe kupiłam i posadziłam. Nic tylko czekać aż się zespolą. Ale będzie to czekanie czynne: trzeba pilnować podlewania, bo cisy rosną pod starym jesionem.
Na brzegu warzywnika rośnie kolejne pokolenie cisów bez konkretnego przeznaczenia.Pisałam już o tym, że kiedyś kupiłam hurtem około 60 szt. w szkółce leśnej. I tak je sobie uprawiam.
A tymczasem część użytkowa wygląda tak:
Zielnik udało się nawet posprzątać na zimę (konieczne jest okrycie stroiszem szałwii) - był okropnie zarośnięty:
Zastanawiam się czy klosze zostawione na zimę wytrzymają w ogrodzie?
Do róż, do cebuli. Do ziemi o której wiem, że jest za kwaśna dla danej rośliny. Do trawnika - bardzo często; czasami mieszam z kompostem i przegrabiam.
U nas było ok. 60 taczek kompostu, 10 taczek popiołu, przyczepa obornika. Wszystko zużyte. Była nawet mała bitwa słowna z M. o obornik: czy do warzywnika czy do róż. Przydałaby się jeszcze produkcja kory sosnowej albo zrębków do ściółkowania.
Ewa, taką zwyczajną szałwię trzeba okrywać czy masz jakiś delikatniejszy egzemplarz? Ja nieświadoma niczego takiego w ub. roku nie zrobiłam i przeżyła.