Też mam bliznę, na ręku, i na żebrach. Akurat po Elzie, która jest najmądrzejsza z tego towarzystwa.
Latem ukąsiła ją żmija w łapę. Zawiozłam ją sama do weterynarza, eMa akurat nie było.
Z tego stresu nie pomyślałam i nie założyłam jej kagańca przed wejściem do kliniki (bo w domu normalnie dała się dotykać) i jak już w gabinecie próbowałam jej założyć (strasznie łapa ją bolała i nie dała sobie dokładnie obejrzeć, chciała gryźć), to się strasznie rzucała i przejechała mi pazurami po ręku i żebrach (jakoś wsunęła mi łapę pod bluzkę w tej szamotaninie).
Przez kilka dni jeździłam z nią na zastrzyki, to już wcześniej zakładałam kaganiec.
Ostatniego dnia już było bez kagańca (łapa nie bolała i była bardzo wesoła i towarzyska ).
Moje w ogóle nie potrafią dobrze chodzić na smyczy . Jak jedziemy do weta do miasta, to wyglądają jak jakieś „dzikusy” .
Pamietam jak pojechałam z Brutusem na szczepienie i zakładałam mu kaganiec już po wyjściu z auta. Trochę się nie dawał , wyglądało to tak, że się szarpie, a on się bawił . Ale jakoś dziwnie wszyscy przechodzili na chodnik po drugiej stronie ulicy .
A Mały (Zeus) to w ogóle ucieka, zanim go wsadzę do samochodu (ale on jest po „przejściach” i samochód kojarzy mu się z jazdą do weterynarza, gdzie miał robioną m.in. transfuzję).
Akurat z samochodem to nam się udało sama wskakuje, zabieramy ją czasami do miasta na "spacery" ciągnie nas i sapie przy tym, a zabieramy ją do parku, jest tam nawet plac zabaw dla psów, ale z nią wchodzimy tam na smyczy, jak nikogo tam nie ma