Z innych wieści: melodia do ogrodowych prac wróciła. Nie było jej i fakt ten nie był powiązany z pogodą, ale tak po prostu - nie było

.
Inaugurując nowy początek wypieliłam w pędzie kilka rabat, kolejne czekają. A tymczasem odwiedziłam dwie szkółki i nabyłam wszystkie rośliny zaplanowane na rabatę przy miskantach. A zatem: krzewuszki Picobella Rosa sztuk 3, tawułę TOR Gold w liczbie sztuk 1 oraz 3 żeleźniaki bulwiaste. Żeleźniaki odgapione od Darii i wpisane na listę roślin na piaski i suszę

.
Drobna różnica jest taka, że żeleźniak miał być fioletowy (taki jak u Darii), ale że nigdzie stacjonarnie nie było, tom nabyła żółte. Lubię żółte

.
Gdy planowałam fioletowe, miałam sama dla siebie uzasadnienie, że po sąsiedzku są różowości i fiolety więc będzie nawiązanie, a gdy się okazało, że jednak żółte - uzasadnienie, że będzie przełamanie koloru i brak nudy

. Nie ma to jak pozytywne nastawienie

.
W związku z faktem, że krzewuszki kosztowały nieprzyzwoicie dużo, tawułę kupiłam w małej doniczce, ale ona szybko i ładnie przyrasta, zatem uczyniłam to bez żalu.
Ustawiłam w miejsce udających poszczególne rośliny doniczek i teraz najgorsze - trzeba to będzie posadzić

. Zapewne jutro, a potem będę pląsać w nocy niczym rusałka i zaklinać deszcz

.
Przydałoby mi się także kilka (a dokładnie 4) szałwie Purple Rain na rabatę różaną i w jednej ze szkółek były dość ładne okazy (acz bez szału), ale w cenie nieakceptowanej dla mnie. Jak kiedyś pisałam - ceny są jakie są i od nas zależy czy jesteśmy skłonne/skłonni tyle zapłacić. Za szałwię w litrowej doniczce nie byłam skłonna zapłacić 45 zeta

.
Przymiarka - doniczki, które tu jeszcze stoją, udają seslerię i gaurę, które pojawią się tu z własnych zasobów przesadzankowych.