Zapraszam na moje podsumowanie sezonu ogrodniczego 2021
Zaczęło się dokładnie 8 miesięcy temu, kiedy wreszcie mogłam wcielić w życie plany założenia ogrodu. Czy spodziewam się, że aż tyle się zmieni?... Ubyło w nim dobre 120 m2 trawnika, jego miejsce zajęło 9 rabat, a na nich 27 drzew, 120 krzewów, 38 róż, a byliny i trawy - tych nie zliczę. Zaczęłam zmieniać swoje otoczenie, a ono zaczęło zmieniać mnie. W sposób … zaskakujący.
Coś się kończy, coś zaczyna. Koniec w moim przypadku dotyczył zielonego trawnikowo-żywopłotowego i iglakowego stadium ogrodu. Już go nie ma. Ulotniła się też koncepcja ogrodu minimalistycznego, pod kontrolą, wygładzonego. Zaczął się … ogród, w którym nie tylko ma być „równo”, ale też różnorodnie i … zdrowo! Ta różnorodność odwdzięczyła mi się już w pierwszym sezonie. Doświadczyłam po raz pierwszy w życiu, jak to jest być zaskakiwaną nowymi pąkami, pędami, listkami, kwiatkami, ich kolorem i kształtem o różnych porach dnia i roku. Mając to w ogrodzie, na wyciągnięcie ręki czy nogi

- możesz obserwować te procesy z bliska, do woli, a to bezcenne. Spodobało mi się także towarzystwo zapylaczy, wypatrywanie biedronek i złotooków, sprawdzanie czy ropuszka wciąż jest, obserwowanie ptactwa szczególnie, kiedy sikorki bogatki wpadają na śniadania. Widok dżdżownic w glebie także nie jest mi już obojętny. Dokarmiam je nawet! Opuchlaki przestały masowo wędrować po ścianach domu, czyżby ptasie towarzystwo ośmielone obecnością drzew miało w tym swój udział? Może, w każdym razie pory roku jeszcze nigdy nie miały miały dla mnie takiego znaczenia… Wiosna to było codzienne zrywanie darni kawałek po kawałku, tworzenie rabaty po rabacie, od kwietnia do czerwca żyłam w tym rytmie, w trójkącie ze szpadlem i taczką. Zużywając tuziny rękawic. Ćwicząc się w cierpliwości, a jakże. Lato wynagrodziło tę pracę kolorem i wytchnieniem. Jeżówki, hortensje, liatry, penstemony, gaury, bodziszek, szałwia, róże, … RÓŻE! (sama nie wiem kiedy zachwyciłam się różami, szczególnie angielskimi tak, że umiar w zakupach przestał cokolwiek znaczyć!) Zachwytom nie było końca. Potem nadeszła jesień z pierwszym pokazem złota sporobolusów i molinii, ognistej czerwieni klonów. Część jesieni upłynęła na zagrzebywaniu w ziemi „cebulowych nadziei na wiosnę”. To był rok… tak, wyjątkowy, teraz faktycznie inaczej postrzegam przestrzeń wokół domu, bo jest to inna przestrzeń, oswojona w niemal każdym centymetrze, bo prace w ogrodzie związują emocjonalnie z ziemią, dają też odwagę do grzebania w niej, oraz czułość, bo o ziemię trzeba dbać i nie jest obojętne, co do niej trafi, zdrowa materia organiczna czy szkodliwe związki chemiczne.
Zmiany w moim myśleniu o ogrodach nie wzięły się jednak znikąd. Ich źródłem były Wasze niesamowite wątki, wpisy i inspiracje (za wszystkie bardzo dziękuję!), lektura (przemówili do mnie Gertrude Jekyll, Karl Foerster, Piet Oudolf i inni), ale też odwiedziny pięknych ogrodów na żywo. Danusi i Witka przede wszystkim, to kopalnia inspiracji i obcowanie z pasją przez P. Warto było także zobaczyć Pęchcin, Ryki, Skubiankę. Miło wspominam odwiedziny w ogrodzie czarującej Alicji i herbatkę w jej Zimowym. Jakie będą kolejne sezony? … Z pewnością nie mniej emocjonujące i szalone, bo zamierzam jeszcze bardziej przeprowadzić się do ogrodu. Zbyt wiele się w nim dzieje, tego nie można przegapić
Moje wnioski i przemyślenia po tym sezonie są różne, kilka tu spisałam. Inne uleciały, jeszcze inne czekają, aż wykiełkują

ogród to stały ruch i ruch myśli. A więc:
>> Zdrowa gleba to podstawa, jadalnia ogrodu. Kompost i kupa są nie mniej istotne od zakupu nowych roślin. Mączka bazaltowa i kora (przekompostowana koniecznie, już to wiem i kompostuję kolejne porcje na wiosnę) też dobrze załatwia sprawę.
>> Czytanie wątków od początku powstania jest bardzo rozwijające i budujące. Kilka zaznaczonych zostawiam sobie na zimę.
>> Eksperymentów w ogrodzie nie trzeba się bać. Podzielić? Wysiać? Przesadzić? Nie lękaj się, ustal tylko jak

>> Nigdy za wiele ostrożności wobec porad i rozwiązań sprawdzonych w innych ogrodach. To co ma sens tam, nie musi sprawdzić się u mnie. Inna gleba, inne podłoże w jakim była uprawiana roślina, inne warunki wodne, sąsiedztwo roślin, mnóstwo czynników nie do końca nawet rozpoznanych - może wywołać efekt odwrotny.
>> Nie wszystko musi w ogrodzie wyjść, nie wszystko musi rosnąć jak oczekuję, ale oby tylko takie były problemy…
- Łąki fantastycznie polepszają zdolności obserwacyjne i kompozycyjne, zestawienia kolorów i kształtów są tam bez pudła.
>> "poranne obchody" z kawą (rytuał zaczerpnięty od Judith) to istotna praktyka, idealny czas na obserwacje, podziwy, plany, marzenia. Przegapić taki rytuał to byłaby wielka szkoda.
>> Gnojówka z pokrzywy nie pachnie wprawdzie fiołkami (cytując Agatorka), za to jej efekty przechodzą najśmielsze oczekiwania. Nie widziałam mszyc na różach….
>> Posiadanie ogrodu to życie inaczej, pozytywniej. Bo wśród ogrodomaniaków pojawia się dużo rozmów o pięknych rzeczach, nie tylko o biedach tego świata. Jest w nich dużo radości, zrozumienia, optymizmu. Na utyskiwanie szkoda czasu. Takie właśnie są klimaty ogrodomaniackie, pozytywne bardzo i tego warto się trzymać, nawet jeśli otoczenie tego nie zrozumie tak „do końca”. Patenty z wytłaczankami do cebulowych czy trytkami do miskantów to znaczący efekt uboczny tych klimatów

>> Systematyczność w ogrodzie to... wielkie wyzwanie. Czy kiedyś osiągnę tę orbitę? Na razie krążę w oddali.
>> Warzywa wymagają systematyczności szczególnej

Tu muszę się jeszcze doszkolić i dozbroić, bo nie wszystko wyszło, sałata zanikała, pomidory złapała zaraza, znów posiałam za gęsto marchew. Sprawdziły się za to pomidorki koktajlowe w donicach, było z nich dużo pożytku.
>> Tyle jeszcze jest niepoznanych roślin, zjawisk, zależności…. Ile byśmy nie żyli, źródeł fascynacji nie zabraknie, to bardzo optymistycznie
Plany na przyszły sezon? Skomponować towarzystwo na rabatach różanych (róże już są), urządzić oranżerię, dopieścić pozostałe rabaty trawami i bylinami, wyrównać
wszystkie kanciki, usunąć trawę z kostki, popracować nad dalszym wzbogacaniem gleby, założyć drugi kompostownik, założyć „dziką” rabatę za domem (początki już są), kupić dobry aparat fotograficzny i nauczyć się nim posługiwać

I jeszcze zobaczyć Holandię i jej ogrody…. albo chociaż wykonać małą część tego, też będę szczęśliwa
Tymczasem … niebawem nadejdzie zima, szykuję papu dla sikorek, ogród na zimę też gotowy. Lada moment zaczyna się czas spotkań rodzinnych, wyjazdów i innych szaleństw

Będę na forum znacznie rzadziej, ale od marca wznowię relacje ogrodnicze. Jeszcze raz
dziękuję za ten sezon, że mogłam go przeżyć z Wami

!