Dzień bez umorusania sie to dzień stracony.
Dzis juz zaliczony na plus.
Podobno jutro słupek rtęci w termometrze (o ile ktoś ma jeszcze taki zakazany sprzęt) ma dotrzeć do całych 21 stopni.
Byłoby miło.
Plan na ten tydzień to wielkie odchwaszczanie i sadzenie resztek roślin.
Nie mam pomyslu na dalie. Mam ich 6, podpędzam w doniczkach ale pomyslu gdzie je wsadzić do ziemi, na razie brak.
Ogarnęłam prowizorycznie ten kawałek ziemi pod ścieżkę.
Polało solidnie i po zdjęciu darni, cały teren klaszcze i kląska podczas chodzenia (w osiemnastoletnich crocksach).
Nie narzekam, bez deszczu bym tego raczej nie zrobiła.
Teraz skała zmieniła się w plastyczny klajster.
Bylo tak:
Jest tak (grudy gliny rozdrobnione, kamienie wybrane, kawałek styropianu i poszarpanej folii kubełkowej również…)
Wczoraj w mojej głowie pojawiła się myśl aby te kamienie „ścieżkowe” obsiać karmnikiem ościstym. Dość szybko pojawiła się jednak myśl, ze byłoby to kolejne miejsce do trudnego pielenia. Odpuszczę tę zieleń.
Wyrosła mi tez bardzo dziwnie wyglądająca „kocia trawa”

Kotka zadowolona, to najważniejsze.