Ichigo
21:44, 28 cze 2023

Dołączył: 26 cze 2019
Posty: 213
Witam serdecznie.
Wątek zatytułowałam "Wiejski ogród Magdy", gdyż dotyczyć będzie mojego drugiego ogrodu, który założyłam dwa lata temu. Pierwszy ogród, miejski, był mały i ciemny, wciśnięty między stare kamienice, z ziemią pełną gruzu, cegieł, śmieci i szkła. Ale kochałam go. Myślę, że swego czasu wyczarowałam w nim coś wyjątkowego. Miał niesamowity klimat z ceglaną ścianą starej odlewni porośniętą bluszczem. Ale to już przeszłość.
Na początku 2020 roku odziedziczyłam spory ogród pod Przemyślem. Znajdował się w nim sad orzechowy, kilkanaście jabłonek i innych drzew owocowych, brzozy, a także krzewy czerwonej porzeczki. W miejscu, w którym postanowiłam założyć kwietny ogród rosły wcześniej ziemniaki i różne warzywa.
Pierwsze nasadzenia miały miejsce jesienią i składały się głównie z roślin systematycznie przesadzanych z ogrodu w mieście. W pierwszej kolejności postanowiłam założyć dużą rabatę utrzymaną w barwach niebieskiej, różowej, białej i fiolecie. A więc zimnej. W większości się udało, choć zdarzają się wyjątki. Postawiłam głównie na róże i byliny, przeplatane trochę roślinami jednorocznymi. Później założyłam małą różankę, której koncept, powiedzmy, wciąż się rozwija. Rabatę tę, nazwijmy ją "zimną", skończyłam tworzyć dopiero w tym roku i natychmiast zabrałam się za następną, czerwono-niebieską, która na razie jest w powijakach. W ogrodzie posadziłam też trochę traw ozdobnych, klonów japońskich i powojników.
Przy zakładaniu ogrodu mam spory problem, jakim jest nie posiadanie samochodu. Odpada zatem kupowanie większej ilości roślin w szkółkach, czy kupowanie w szkółkach w ogóle, bo zwykle znajdują się one poza miastem. 99% moich rośli pochodzi ze sklepów internetowych albo z Zielonego Rynku (wtedy nie znam jednak nabytych odmian). Utrudnieniem jest również to, iż nie mieszkam przy ogrodzie, a jedynie do niego dojeżdżam, zwykle dwa razy w tygodniu. Wszystkie nabyte rośliny wożę wtedy ze sobą w torbach busem, w czym pomaga mi mąż. Wymaga to samozaparcia i niezłego planowania. Ale daję radę.
Na koniec dodam, że zakładając pierwszy ogród, nie posiadałam żadnej wiedzy ogrodniczej. Uczyłam się metodą prób i błędów. Wiele roślin ukatrupiłam. Z czasem szło mi jednak coraz lepiej. Czytałam, przeglądałam strony i fora internetowe. Uczyłam się. Właściwie nadal się uczę. Moja wiedza z zakresu uprawy roślin jest ledwie dostateczna. Ot, z roku na rok coraz mniej roślinek ginie z mojej ręki. Jeśli zauważę w porę swój błąd, przesadzam je i jest lepiej.
Wątek zatytułowałam "Wiejski ogród Magdy", gdyż dotyczyć będzie mojego drugiego ogrodu, który założyłam dwa lata temu. Pierwszy ogród, miejski, był mały i ciemny, wciśnięty między stare kamienice, z ziemią pełną gruzu, cegieł, śmieci i szkła. Ale kochałam go. Myślę, że swego czasu wyczarowałam w nim coś wyjątkowego. Miał niesamowity klimat z ceglaną ścianą starej odlewni porośniętą bluszczem. Ale to już przeszłość.
Na początku 2020 roku odziedziczyłam spory ogród pod Przemyślem. Znajdował się w nim sad orzechowy, kilkanaście jabłonek i innych drzew owocowych, brzozy, a także krzewy czerwonej porzeczki. W miejscu, w którym postanowiłam założyć kwietny ogród rosły wcześniej ziemniaki i różne warzywa.
Pierwsze nasadzenia miały miejsce jesienią i składały się głównie z roślin systematycznie przesadzanych z ogrodu w mieście. W pierwszej kolejności postanowiłam założyć dużą rabatę utrzymaną w barwach niebieskiej, różowej, białej i fiolecie. A więc zimnej. W większości się udało, choć zdarzają się wyjątki. Postawiłam głównie na róże i byliny, przeplatane trochę roślinami jednorocznymi. Później założyłam małą różankę, której koncept, powiedzmy, wciąż się rozwija. Rabatę tę, nazwijmy ją "zimną", skończyłam tworzyć dopiero w tym roku i natychmiast zabrałam się za następną, czerwono-niebieską, która na razie jest w powijakach. W ogrodzie posadziłam też trochę traw ozdobnych, klonów japońskich i powojników.
Przy zakładaniu ogrodu mam spory problem, jakim jest nie posiadanie samochodu. Odpada zatem kupowanie większej ilości roślin w szkółkach, czy kupowanie w szkółkach w ogóle, bo zwykle znajdują się one poza miastem. 99% moich rośli pochodzi ze sklepów internetowych albo z Zielonego Rynku (wtedy nie znam jednak nabytych odmian). Utrudnieniem jest również to, iż nie mieszkam przy ogrodzie, a jedynie do niego dojeżdżam, zwykle dwa razy w tygodniu. Wszystkie nabyte rośliny wożę wtedy ze sobą w torbach busem, w czym pomaga mi mąż. Wymaga to samozaparcia i niezłego planowania. Ale daję radę.
Na koniec dodam, że zakładając pierwszy ogród, nie posiadałam żadnej wiedzy ogrodniczej. Uczyłam się metodą prób i błędów. Wiele roślin ukatrupiłam. Z czasem szło mi jednak coraz lepiej. Czytałam, przeglądałam strony i fora internetowe. Uczyłam się. Właściwie nadal się uczę. Moja wiedza z zakresu uprawy roślin jest ledwie dostateczna. Ot, z roku na rok coraz mniej roślinek ginie z mojej ręki. Jeśli zauważę w porę swój błąd, przesadzam je i jest lepiej.
____________________
Magda - Przemyśl Wiejski ogród Magdy
Magda - Przemyśl Wiejski ogród Magdy