Hahaha czytam z przyjemnością Wasze komentarze- może trzeba umieścić ostrzegawczą nalepkę na forum i wymienić objawy, jakie podała Ania?

A potem dodać, że najpoważniejszym skutkiem ubocznym jest rozkwit ogrodu i niekontrolowany przypływ endorfin oraz odnalezienie fantastycznej grupy wspierających, równie zielono-pozytywnie zakręconych osób?
Nie ma nic złego w hołubieniu takiemu nałogowi, o ile nie przybiera już karykaturalnych, ekstremalnych form. Część wymienionych objawów w jakimś stopniu znajduję u siebie, chociaż nie wyobrażam sobie ukrywania moich zakupów przed nikim, bo to by było trochę tak, jakbym wstydziła się tego, co robię

Podobnie jak
Judith uważam, że trzeba pozwolić i sobie i drugiej połówce na realizowanie siebie poprzez twórcze pasje. Ja nie kręcę nosem na zakup perkusji, motocykla, czy nowej grubościówki do warsztatu, bo wiem że te aktywności są wpisane w DNA Szymona

Mało tego, nie tylko "łaskawie" nie kręcę nosem, wręcz go do tego zachęcam, bo wiem, jaką przyjemność mu to sprawia i dopóki nie naraża to naszego domowego budżetu, w czym problem? Jestem tą szczęściarą, że u nas to działa w obie strony, wzajemnie się zachęcamy i cieszymy szczęściem drugiej osoby.