Ech, dziewczyny, przesadzacie z tym pięknie. Malutkie elementy mojego ogrodu wycięte z całości to może jeszcze jakoś by uszło, ale całość to jeszcze ho ho ho.
Dziś jeszcze więcej szronu. Idę za chwilę wyrzucić kompost to aparat zabiorę, może coś uchwycę. Dziś było -6, a jutro widzę zapowiadają jeszcze więcej. Dobrze, że te cebule posadziłam. W ostatniej chwili.
Dasiu, dadzą radę. Tylko trzeba kupić odmiany silnie rosnące i specjalnie odporne. Wiem to od dobrego fachowca i specjalisty p. Grzegorza Choduna. Jak drzewo owocowe rośnie silnie to szkodnik nie jest w stanie go w całości opanować. I nie należy tworzyć monokultur, które sprzyjają masowemu występowaniu szkodników. A jak drzewo małe to się normalnie opryskuje naparami naturalnymi (wrotycz, pokrzywa, czosnek). Zakłada lepy na drzewa, okopuje (widać wtedy czy są larwy w ziemi), wygrabia liście i zbiera spady (taka podstawowa higiena sadownicza) i nawozi (silne drzewa dadzą sobie radę). Ekologia kosztuje, tym kosztem jest czas. Trzeba zainwestować czas.
Moje nigdy w życiu nie widziały żadnej chemii a owocami cieszę się naprzemiennie co 2 lata albo co roku.
I jeszcze należy powiedzieć, że nigdy nie będzie tak, że wszystkie owoce będą idealne i jak modelka na wybiegu, trzeba przebierać, wybierać, sortować z odpowiednim przeznaczeniem (przetwórstwo, do spożycia na już albo na potem).
Ja np. do przeszczepienia starej poniemieckiej gruszy szukam podkładki silnie rosnącej, czyli np. gruszy kaukaskiej - ale skąd wziąć? Muszę wymyślić coś innego.
My z naturalnym organicznym podejściem do upraw sadowniczych i warzywnych jesteśmy nieco mało zapoznani, po polsku jest mało publikacji i wiedzy fachowej.
Ewo, super wykład! Jest jakieś miejsce w sieci, gdzie można coś więcej poczytać?
Jeszcze jedno pytanie. Obok gruszy Konferencji mam 2-3 siewki. To będą odrosty z korzenia czy raczej siewki? Jak siewki to co to za "gatunek", bo chyba nie konferencja?
Nie, nic konkretnego. Ja nie znalazłam. Mi brakuje takiego pogłębionego wykładu o biologii szkodników drzew owocowych - bardziej szczegółowo. Są stare podręczniki sadownictwa i szkółkarstwa. Rozglądam się w księgarniach i antykwariatach ale nie widzę.
Agniecho, czescy szkółkarze organiczni (organic) - nie lubię słowa ekologiczni, wiedzą dużo i np. jeden sieje z pestki drzewa (wiśnie, czereśnie) a potem selekcjonuje - skąd on wie czy dziczka czy szlachetna? Nie wiem. Nie doczytałam. Ale zajrzę jeszcze raz do tematu. Ja też mam z pestki 2 szt. wiśni i ojciec twierdzi, że są ok.
Przecież w dawnych czasach ludzie otrzymywali materiał szkółkarski z pestek, więć jakoś to jest, myślę.
Ja też chciałam na tym próbować zaszczepić starą poniemiecką (chyba) gruszkę,która rośnie u teściów i średnio się ma, bo kilka lat temu po prostu się wywróciła, ale rośnie i owocuje nadal. Myślę, że warto ją odświeżyć, bo bardzo smaczna. Ale nigdy tego nie robiłam, poczytam zimą. Wczesną zimą, bo w styczniu to się chyba zrazy pobiera.
Mam 3 kupowane wiśnie, nowe niby dobre odmiany, niby nie chorujące. Ale co roku liście w plamy, szybko opadaja i mało owoców. Przynieśliśmy od teściów jakieś 2 szt. chyba z pestek, też jakieś starocie jeśli chodzi o odmianę. Są u nas dwa sezony, liście ładne, kilka owoców było, więc to chyba się sprawdzi. Ale odmiany nie znam, teściowa mówi "szklanka", ale wg mnie to nie szklanka, bo soki normalne z niej robię.
Aga, to właśnie popularna wsiowa szklanka! Na mnie wrażenie zrobiła informacja, że drzewa do owocowania potrzebują 8 lat. Mam notatki z wykładu:
dobre odmiany:
renkloda Althanna
wiśnia na sok: Nowotomyska (dobrze też zachowuje się w spirytusie),
grusza Bojka, bergamotka złocista (do zapraw octowych), Plebanka na kompot na już, Józefinka zaś zimowa,
jabłoń Grahama Jubileuszowe - liście opadają a one wiszą, takie żółte (mam), antonówka półtorafuntowa (rośnie u stolarza znajomego).
Różnica między ałyczą a mirabelką: w ałyczy pestka nie odstaje i ma ciernie, a w mirabelce odstaje.
Ale szklanki mają jasne owoce i jasny sok, a te są ciemne i sok też jak dobre ciemne wino.
Renkloda Althana u mnie rośnie i jest pyszna, ale w tym roku chorowały liście i były 3 niewydarzone owoce. Antonówka rosła u teściów, ale się "zużyła". Ona do jedzenia nie bardzo jak dla mnie, ,tylko na przeciery. Kupując jabłonie kierowałam się tymi odmianami, które smakują nam w sklepach - Jonagold, Gala, Golden (ten w tym roku parchaty), Szampion. Odkryłam też pyszną jabłonkę -Witos. Jabłka duuże i bardzo soczyste, ale tylko do zjedzenia na już, nie przechowują się.
I ponoć odmiany sklepowe nie pokrywają się z odmianami organicznymi. A znasz kronselki? Ja je uwielbiam i jeszcze malinówkę, do jedzenia na 1.11.taka prawie bordowa z żółtym miąższem, słodka ale twarda. Ona się jakoś inaczej nazywa. Ja jej nie mam ale jadłam 3 lata temu na Podlasiu.
Bo ludzie na wsi na wiśnię na przetwory mówią szklanka - u nas tak mówią. Wszystko jest szklanką.
Szkoda, że mało kto zakłada sady, tzn. sadzi drzewka owocowe. Może sadzi ale nie u nas we wsi.