Obiecałam, że się zamelduję.
Jestem! CHODZĘ!!!
A znacie ten dowcip?
Idzie facet ulicą i woła na cały głos: Chodzę! Chodzę!
Ludzie zaciekawieni pytają: czyżby cudowne uzdrowienie?
A facet: nieee, ukradli mi samochód...
No więc jestem, ale ukłonić się jeszcze nie mogę... Za to dziękuję za tyle życzliwości i miłych słów, które tu zastałam.
Co do okropniczków: jak-em stara, pierwszy raz robiłam... (jakoś w tradycji tego nie było). Pierniczki są kruche, nie miękną (no właśnie nie wiem, czy tak ma być), ale w buzi się rozpływają i są pyszne.. Lukier z białka też robiłam pierwszy raz, i jak nim maziałam (pędzlem!), to byłam pełna wątpliwości - ale zasechł cudownie! Tak, że, Haniu, nie miej obaw.
No, ale niestety – nie odleżą się... Nakamforowane jakieś, czy co... Córcia doceniła, dla pracowników też wzięła... Ale jeszcze troszkę zostało............... Najważniejsze, że opanowałam technikę, a do następnych zajęć przystąpię lepiej przygotowana.
Jak się mają krecie sprawy na dzień dzisiejszy – nie jestem zorientowana... Jak się już będę mogła kłaniać, to zajrzę...
Pozdrówka dla Wszystkich!