Kochani, nie wiem, czy dziś pogadamy, bo ostatnio mój net chodzi podpierając się kosturem...
Za to ja już na chodzie na 4-tym biegu. A to, że udaję, że dźwignąć nie mogę, to tylko taki babski wybieg, i tak wszystko się wyda na wiosnę, bo mam do przeniesienia cały kompostnik z pola na ogród.
Danusiu , Agnieszko, Rafałku, Gabrysiu, GabiKu – aura temu zdjęciu „pomogła”... Zdjęcia mają to do siebie, że wszystko wygląda ładniej niż jest w istocie...
Krysiu – a jakiż Ty katalog wzorów sporządzasz? Pękam z dumy, że się tam znalazłam....
Zbyszku – cieszę się z Twoich odwiedzin, wysoko mi stawiasz poprzeczkę – nie przeskoczę! A tak w ogóle, to ja mam ostatnio ciągle jakieś kłopoty ruchowe – przez Ciebie też, bo tak Ci te nogi wystają z leżaka, że gdziekolwiek się ruszę, to wszędzie się o nie potykam. Ale tak ładnie wszędzie wierszem zagajasz, że Ci wybaczam... Nie myśl, że u Ciebie nie byłam... Bo troszkę byłam, ale net mi się często zrywa, zdjęcia otwierają się godzinę... Ale i tak wiem to, co najważniejsze: że się słuchasz żony i robisz to, co ona chce. I to mi się bardzo podoba w Twoim ogrodzie
Ewuniu – prawda, jak to przyjemnie śnić o Danusi? Ale ja Ci swojego snu nie opowiem, w sercu go noszę, bo był... taki tkliwy i sentymentalny...
A co do lepienia pierogów – co tam krzyże! Ważne są sprawne łapki. Zapowiadałam, że uszka będą przy Mozarcie – jak przyszło co do czego, były przy Patsy Cline... Ja jej nie słucham..., ja ją chłonę! Nawet się nie obejrzałam, jak uszka były gotowe. Fociłam dla córci, ale niech tam! udostępnię...