Wreszcie zrobiło się zimowo.... wczoraj po nocy biegałam ze statywem i bawiłam się w chwytanie ostatnich ujęć ze świątecznymi lampkami w zimowej scenerii. No dobra, żartowałam...lampki trzymam prawie do Wielkanocy

Potem juz nie wypada.
A to wczorajsze szaleństwa z obiektywu:
Udało mi się wstawić zdjęcie profilowe..... hura.
Przedstawiam się wszystkim jeszcze raz. Jak widać osobę chciażby i na zdjęciu, to tak od razu bardziej swojsko. Mam na imię Ania, a mój piesio to Everest vel Misiek. Mieszkamy w granicach terytorialnych Rzeszowa. Ogrodnikiem jestem z przypadku. Moja wiedza polega na doświadczeniu internetowym i osobistych wzlotach i upadkach. Ogród traktuję jako swoistą psychoterpię dla ludzi z ADHD. Najefektywniej przybywa grządek jak coś mnie zdenerwuje..... łopatą śmigam wtedy 3 razy szybciej. Ma to dobre strony, bo wszyscy bezpieczni w moim otoczeniu, a ogród zyskuje na urodzie
Jak wszyscy z ADHD nie potrafię usiedzieć spokojnie, muszę cały czas coś robić. "Robienie" ogrodu okazało się czymś co wciągnęło mnie doszczętnie. Kiedyś wyczytałam taki fajny tekst, który przekładam w wolnym tłumaczniu: " jak chcesz być szczęsliwa jeden wieczór - upij się, jak chcesz być szczęsliwa kilka lat - wyjdź za mąż, a jak chcesz byc szczęśliwa całe życie - załóż ogród".
Małych dzieci już nie mam, a wnuków nie mogę się doczekać.... pracuję w wolnym zawodzie bez ograniczeń czasowych.....wiec udaje mi się znaleźć czas na grzebanie w ogrodzie.. albo go totalnie nie mam i wtedy "rola" leży ugorem..... Dlatego rośliny przechodzą u mnie naturalną selekcję, pozostają się tylko te najwytrwalsze i najdzielniejsze. Poza tym niestety ale okazało się, że rośliny chorują bardziej niż ludzie. Apteczka psa jest 3 razy większa niż nasza, a apteczka ogrodowa zajmuje cała szafkę. Jak nie mszyca, to przędziorek, jak nie mączniak to inna zaraza. W okolicy chore orzechy, to je podejrzewam o przyczynę zamierania wielu drzewek... wyglada to na antraknozę. Żywopłot z ligustru wycięłam ostatnio do zera..... kilka drzewek skończyło na śmietniku...nawet karagana, takie niewymagające drzewko zamarło. Piękna szczepiona morwa...i wiele innych. Katalpa, piękna jest...i też choruje.... musieliśmy ją nieco ogołocić, bo kolejne gałęzie zamarły....
Z ogrodem jak z dziecmi...ciągłe zmartwienie i ciągła praca..... a ile przy tym radości....
Jak sadziłam pierwsze roślinki to myślałam, posadzę, podleję i będzie rosło. Jaka ja byłam naiwna.
____________________
Ogród Małej Mi - sezon 2017 /
Sezon 2016 /
Sezon 2015 /
Część II /
Część I /
Wizytówka
/
Zlot-2014 /
Zlot-2012 Mózg to nie mydło; nie ubędzie go, gdy się go użyje.