Gabik, kiedyś też się denerwowałam , ale jezeli nie mogę tego zmienić, to staram się widzieć te pozytywne dla mnie strony. Może leniwa niedziela jest bardziej leniwa niż lazy sunday Co tam, fajnie było
Ja też zawsze chodziłam sama i tak mi zostało. Lubię być sama i może dlatego wylądowałam w środku małej wsi Pamiętam wiele chwil w Poznaniu. Te licealne, studenckie, ale chyba najbardziej te chwile, gdzie byłam świeżo po studiach ibezrobotna. Wsiadałąm w pociąg od samego rana i codziennie jeździłam do Poznania. Czasami na rozmowy a czasami poczytać książkę w ulubionej kawiarence. Często bywała tam Krystyna Feldman. To była świetny widok. Zawesze z papierosem i taka wyluzowana Przy chwili czasu zrobię tam fotkii pokażę. To nr 2 na mojej liście kawiarenek z klimatem.
No widzisz Moniko, a mi Twój dom i ogród podoba się dużo bardziej! Inna kolorystyka domu (teraz też bym dała więcej szarości niż beżu) i taki zaplanowany ogród, a Twoje ogrodzenie to moje marzenie! Skończyłaś nowe rabatki i ich jeszcze nie pokazałaś, czy przegapiłam zdjęcia???
Ale tego oburzenia w związku z Waszymi wyjazdami romantycznymi to zupełnie nie rozumiem... Choć moja rodzina ma konserwatywne poglądy to jeszcze nas zachęcają do wyjazdów i chętnie zajmują się dziećmi. Może Ci oburzeni wśród rodziny i znajomych są najzwyczajniej w świecie zazdrośni? Bo nie dość, że jesteście szczęśliwi razem, to jeszcze stać Was na te wyjazdy... Tak, myślę że tu bardziej chodzi o zazdrość...
P.S. Wspominałaś o szkółce - jak zobaczyłam teraz "Byczkowscy" to od razu mi się przypomniało
No to miałaś fajną leniwą niedzielę! Ale Gabik ma rację - te kompleksy nas kiedyś zjedzą! Leniwa niedziela to by tak za zwyczajnie było, za to lazy Sunday to juz brzmi światowo! Zapytaj męża czy w Holandii ktoś by wpadł na pomysł nazywania takiej imprezy po angielsku!
Ale druga racja, że pewnie nie ma się co tak denerwować skoro ma się na to mały wpływ W końcu zdrowie najważniejsze Pozdrowienia
Dzięki Aga. Ja kocham szarość i biel, ale beż też z tym łączę. U Ciebie dodatki w szrościach będą pięknie wyglądały.
A z tą zazdrością to oże i też tak jest, ale bardzo mnie to denerwuje, bo dlaczego miałabym czuć się źle z tym , że możemy żyć jak chcemy. Jak to mówią, psy szczekają, karawana jedzie dalej
Wczoraj byliśmy z chłopcami w Starym Browarze w Poznaiu w pobliskim parku. Organizowano tam LAZY SUNDAY. ŚWIETNY POMYSŁ NA SPĘDZENIE CZASU Z RODZINĄ I ZNAJOMYMI
Brawo. Nareszcie ktoś u nas zaczął myśleć i zaczął organizować takie plenerowe imprezy. Coraz więcej tego i świetnie, ale szkoda, że tylko w większych miastach.
Tradycja przyszła oczywiście z zachodu i niech im będzie Lazy Sunday, zwał jak zwał. Chociaż i tak nijak ma to się do tego, jak jest w Europie Zachodniej czy Ameryce. Tam przecież to zupełnie normalne, że ludzie rozkładają się każdego dnia na trawnikach, robią sobie pikniki z rodziną albo grają w coś, czytają książki lub bawią się z psami i nikt nikogo nie goni, żeby nie deptać trawników.
W Danii spotkałam się z czymś takim, że na terenie kompleksu zamkowego w Egeskov (Fionia) można się nawet na 3 dni rozbić z namiotem To dopiero jest plener, z takimi widoczkami. W każdym ogrodzie pałacowym można było posiedzieć na trawniku. Kiedy u nas tak będzie? To trzeba chyba zmian mentalności naszych rodaków.
Anito, to trzeba kupy z trawników zabrać. Spróbuj dziecko na osiedlu na trawę wpuścić.
Na nazwy masowych imprez nie mamy wpływu, ale no to co same robimy już tak.
Ana zrobiła piekne tabliczki, ale podpisała garden. Dziewczyny robią decoupage i wszędzie jest le jardin itd. Bo ogród to co? Plebejsko? Jeszcze nie widziałam, żeby ktoś sobie Polski napis na ścianie strzelił, a jakieś z liter poustawiane Paris i London to jak najbardziej. Ja nie kupuję takich ozdóbek, bo chcę, żeby polska firma pisała po polsku. A nie robione w Mińsku, ale lazy sunday.