Ewcia poruszyła temat róż. Kupilam je wiosną więc chodzę koło nich, chucham, dmucham, wypatruje klażdego pączka...wspomniana larissa była dosłownie osypana pakami, jeden już prawie pękał...
Wracam dzisiaj po pracy do domu, otwieram bramę a tu sasiedzi na mnie czychają z nowiną że mamy sarnę w ogrodzie! Żeby było śmieszniej widziałam ją rano przez okno jak chodziła w chaszczach po niezagospodarowanej sąsiedniej działce ale do głowy mi nie przyszło że wejdzie do nas bo była po całkiem innej stronie niż wjazd...nie mamy nawyku każdorazowego zamykania bramy więc pewnie wykorzystała moment miedzy moim a męża wyjazdem do pracy i niestety została w naszym ogrodzie. Cud że ani jej ani nikomu innemu nic się nie stało bo jak zobaczyła nas na działce to zaczeła biegać jak oszalała i odbijać się od siatki...strasznie mi było jej szkoda...jak znalazła wyjście to z takim impetem wybiegła na chodnik że kobieta z dzieckiem która akurat przechodziła przed naszym wjazdem stanęła jak wryta...dobrze że akurat nie jechał zaden samochód bo aż nie chcę mysleć co by się mogło stać i z sarną i z kierowcą...
Bałam się że cały ogród mi stratowała ale nie, nic nie było połamane za to zjedzone sporo!!! Opędzlowała mi pół Larissy (same pączki) to samo spotkało Afrodytę i Artemis. Smakoszka

lubi róże

Dobrze że oszczędziła Heritage bo ma tylko jeden pączek i tego bym nie zniosła! Opędzlowała też derenia, rozchodnika i hortensję. Na szczęście tylko dwa pędy...chyba jej nie smakowały

No i ma szczęście że nie dobrała się do buka bo tego bym jej nie darowała
Ooo i taka ciekawa historia mi się dzisiaj przydarzyła