zaczęło się od małej kompromitacji ... poza walorami roślinnymi w Ogrodzie na Rozstajach należy koniecznie spróbować soków ... sama natura w wersji pokrzywa ... pietruszka ... owocowe ... same nazwy i świadomość z czego to nie specjalnie mnie przekonały ... i tu miałam dysonas ... każdy kto zatapiał usta w zielonej cieczy miał idiotycznie błogi wyraz twarzy ... hmm ... z niepokojem i z góry upatrując miejsce w które wyciepam

sok stanęłam w kolejce z Marysią ... patrzę i mam coraz bardziej zaciśnięty przełyk bo ciecz w kubeczku więcej niż podejrzana ... jakaś beżowa spieniona breja ... no stwierdziłam, że nikt mi nie będzie tu wciskał pięknych szat a cesarz nagi

i mówię do Marysi, która mnie zapewniała, że soczki przepyszne:
- Marysiu ... no nie powiesz mi, że ta podejrzana beżowa breja jest w stanie smakować ... to nie wygląda ... stosownie się wykrzywiłam ...
na co Marysia

- yhm ... dlatego ja kawy nie piję ...
........................................................... ...
i kawa i soczki były przepyszne ... ciacho było potem po drodze sztuk kilka ... i w domku bo strefa była