uprzejmie przestało lać ... ja padam to dwóch dniach istnej apokalipsy w pracy ... na szczęście jutro piątek a potem małż ma 2 tygodnie urlopu ...
plan jest taki ... do 13 (bo wtedy wracam z pracy

) ... on ma ugotować obiadek i uczyć siem bo hobbystycznie podchodzi do europejskiego egzaminu z jakiegoś programu, który już lubię bo mi garderobę w nim zaprojektował

... ja wracam ... oddaję się rozkoszy jedzenia tego czego szczęśliwie sama nie ugotowałam ... kawusia już na tarasie i opanowujemy ten armagedon ... co do tego jak to miotam się wciąż ... ale coś musi powstać ... martwię się juką bo po raz pierwszy postanowiła zakwitnąć a ja chciałam ją przesadzić ... za nią jest druga malusia i się dusi ... i miejsce znalazłam im inne ... nie wiem przesadzać czy poczekać aż przekwitnie ?
dziś zobaczyłam bielony drewniany komplet tarasowy Moniki i w związku z tym przytargałam od sąsiadki 5 palet sama !!! ... mam fioła na punkcie bielonego drewna

...