Gabisia ...
Madżenka rok temu gdy w poczuciu totalnej logistycznej klęski siedziałam na piachu w miejscu gdzie powinny być już tarasowe dechy a do ich bycia było wciąż daleko ... od ogłoszenia depresji

uratowały mnie dokazujące na lawendowych źdźbłach bzyczki ... to było spektakularne, że tak małe w sumie owady potrafią taki ruch zrobić ... oj i ta lawenda wówczas TAAAAK

pachniała ... no to jak potrzebowałam z dopalaczem

to sobie sama kijkiem z leżaczka robiłam zapach ...
a jak do tego dodać donicę bazylii to już raj absolutny

...
Leno z bukszpanowymi płotkami to mam nadzieję, że kolejna wiosna ziści

organoleptyczne wyobrażenie o nich ... bo pola pod Wrocławiem czekają na mnie (kolejne frywolne wyobrażenie

) ... mówić o ogrodzie to zbyt wiele ... powiedzmy mam już kawałek tego o czym marzyłam

... ciesze się, że zaglądasz

... pozdrawiam
Gosia ... uspokoisz siem ?



... zdradzę choć bojam się by entuzjazmu nie zapeszyć ... praktykujemy z
Ka1sią pilates ... a potem jeszcze cos czego nazwy nie pomnę ... ale ciiiiiiiiiii
Mi ... moja mała wielka Mi ... nie bojaj się bzyczków one tak zapatrzone w lawendę, że człowieka ignorują

... a ten Twój łan potrącany otumania wspaniale