Witajcie ....
Dziewczeta... jak milo,ze jestescie, straszliwie sie ciesze,ze zagladacie ...

i odnosnie urlopu...
Rzeczywiscie urlop spedzony calkowicie nie zgodnie z planem ale tak jak juz po krotce wspomnialam calkowicie przez przypadek dowiedzialam sie,ze ktos bliski naszemu sercu ( Madame o imieniu Marie-Claude... cudowna 62-tenia sasiadka, choc tak naprawde to ktos zdecydownie wiecej niz sasiadka ...ktorej maz niedawno odszedl... od lat marzyla o remoncie kuchni....i pewnych pracach remontowych lecz ze wzgledu na dluga i przewlekla chorobe nowotworowa swojego meza wszystko poszlo w zapomnienie....
Czesto ja odwiedzamy aby nie czula sie samotna... na poczatku urlopu odwiedzilismy ja z ciastem...wlasnie zrobilam tarte z gruszkami wiec odwiedziny zapowiadaly sie "slodziutko".... bylo cudownie, jak zawsze w jej towarzystwie...pytala co u nas, jakie plany na urlop...cieszyla sie razem z nami nadchodzacymi dniami pelnymi planow i ...odpoczynku....
Gdy wychodzilismy, obdarowala Nas wielkim koszem sliwek z ktorych zrobilam 32 sloiczki przeeeeepysznych powidel

....ale i zauwazylismy wielkie puszki z farba i wiele rzeczy niezbednych do prac remontowych...
Zapytana odpowiedziala,ze w koncu nadszedl czas aby zaczac realizowac swoje marzenie....dla innych banalne a dla niej najwazniejsze na chwile obecna... "wielki remont"

!!!!
Gdy zapytalismy kto sie tym zajmie i czy nie potrzebuje pomocy natychmiast odpowiedziala,ze... znajomy od jutra bedzie sie tym zajmowal...
Na drugi dzien pod pretekstem oddania kosza po sliwkach poszlismy sprawdzic czy owy "znajomy" istenieje... wiem, wiem,moze to nie elegancko i nie ladnie kogos sprawdzac ale tak jak przypuszczalam zastalismy ja na zrywaniu tapet...
I tak oto mimo jej oczywistego sprzeciwu zostalismy i mimo wielkiego zmeczenia spelnilismy jej marzenia



...
nie bede sie rozpisywac bo to nie istotne , napomkne tylko,ze miedzy innymi odnowilismy jej drewniane meble kuchenne, ktore dostali w prezencie slubnym od przyjaciela a byly to meble przecudnej urody... wykonane z solidnego drewna w prowansalskim stylu... Kuchnia byla ciemna i bardzo ponura... gdy skonczylismy na scianach dominowala biel a meble nabraly niewiarygodnego szyku po zabiegu tz bielenia...choc tak wlasciwie to maja kolor lnu...
Na koniec gdy skonczylismy zapytalam ja co czuje ...a ona odpowiedziala, ze jest przeszczesliwa i , ze wie co w tej chwili mysli sobie jej maz...
...ze lzami w oczach stwierdzila,ze zapewne i on jest niezmiernie szczesliwy ale nie z powodu tego,ze ona spelnila swoje marzenia tylko dlatego... z kim je spelnila.... i te slowa zapamietam na zawsze...
Tak jak wpomnialam w pierwszym wpisie po urlopie,ze mimo iz nie spedzilismy go jak zaplanowalismy to mimo wszystko wyszlismy z tej sytuacji duzzzzoooo bardziej szczesliwi niz owa Madame....
A dzisiaj znowu upal ponad 35C... i kolejna tarta

...tym razem brzoskwiniowa
