Musiałam dziś posadzić liliowce od Bogdzi. Przy okazji wykopałam jednego mojego, nawet nie zdawałam sobie sprawy że żeby go przewieźć potrzebna była mi taczka
A to miejsce jest już trzeci raz obrabiane i ciągle mam z nim problemy. Koło samego kompostownika próbowałam zrobić hostowisko, ale hosty niestety nie mogły się przebić przez namoczoną glinę. Do tego kurdybanek zarastał na potęgę. Więc trafił tam mój żółty liliowiec (nawiasem mówiąć gdyby ktoś chciał takiego jedna sadzonka jest). Pozostała tam jedna Irenkowa hosta, największa.
A reszta odchwaszczona i wstępnie zaadaptowana tak wygląda. Liliowce od Bogdzi siedzą w ziemi, bardzo porządnie przycięte przez Bogdzię.
Oczywiście trawnik do koszenia, kancik do poprawienia i chyba wysypię korę, żeby mi nie zarosło znów.