To miało być spokojne, leniwe popołudnie... Niedługo startujemy z remontem więc uznałam, że poniedziałek to dobry dzień na to by... odpocząć

Leniwie posiedzieć sobie z rodzinką, zajrzeć na Ogrodowisko, wypić herbatkę, takie tam drobne, codzienne przyjemności...
Ale o godzinie 17 święty Pieter uznał że nad naszym miasteczkiem wyłączy "prąd"

Zrobiło się czarno, ciemno i mroczno... Niebo sobie "zamruczało" i lunęło deszczem....
Ok godz 18 było już tak:
no a potem to już zapomniałam o robieniu zdjęć, bo... woda nam sie wlała do piwnicy... Piwnica niby nie mieszkanie, ale jak się w niej ma piec do centralnego, dwie pralki, zamrażarkę, bojler gazowy i takie tam inne pomniejsze to jednak nie bardzo się chce coby zalało...
Studzienki przestały odbierać wodę ok 19... ponownie zaczęły ok 3 nad ranem... Pompa, wiadra, miotły, mopy, pojemniczki mniejsze i większe, oczywiście gumowce i peleryny... czyli "niezbędnik podtapianego"

A no i przyda się jeszcze dobry humor (wcale nie żartuję) i zapał do pracy - siłownia jak ta lala

Ja dzisiaj się ledwie ruszam

Gdyby nie to że wszystko to mieliśmy to myślę, że piwnica byłaby pod wodą

Ale daliśmy radę... Miejmy tylko nadzieję, że dzisiaj nie będzie powtórki z rozrywki bo siły może ciut braknąć...
A teraz robię sobie kawusię coby tu nie zasnąć i biorę się do roboty

A od popołudnia zaczynamy remoncik - no oczywiście o ile nie będziemy musieli wylewać wody
Bo to po prostu miał być zwyczajny, szary, nudny dzień