Łączę się w bólu Debro, żal mi każdego dnia, kiedy nie widzę jak wstaje słońce ( gdzieś za blokami pewnie jest) i jak zachodzi, kiedy nie słyszę świerszczy i ciszy i nie idę do szklarni podlać własnych pomidorów i sałaty, bo nie mam szklarni... I żal mi kozy której nie mam i kominka też...
Bardzo jestem przystosowana do życia w mieście, ale tęsknię za czymś innym.
Ja nie wiem czy to jest ból, czy rozterka bardziej.
Mnie nie żal kozy, kominka, szklarni, bo tych nie mam ochoty mieć, ja raczej tęsknię za widokiem pól, a nie blokowisk, za widokiem sarny czy kuny, a nie gołych usychających drzew, za widokiem zieleni, a nie betonu....
Ja byłam przystosowana do życia w mieście na 200 % - póki pracowałam. Teraz nie wiem co mnie z miastem jeszcze łączy. Jest mi tak nieznane jak nigdy dotąd.....
no tylko jeszcze ta koszmarna zmiana, czy dałabym radę ....
No kominka nawet nie chcesz ; )?
To w takim razie kunę mogę Ci podesłać gratis i od razu - aktualnie mieszka gromadnie w moim domku działkowym tzn. między ścianami domku, wydaje nieprawdopodobne dźwięki jak krzyk małp/ ptaków, tupie, jakby miała z 50 kl. i zaraziła mojego psa czymś paskudnym - ledwie się wykaraskał...
witaj Kochana, podział trawki super udokumentowałaś znów się czegoś nauczyłam
co do mieszkania w domku, to dla mnie bajka, mimo tego wysiłku i pracy, nie wspomnę o finasach, jaki włożyliśmy w dom, to i tak jestem przeszczęśliwa! tak jak mówisz, dla tych widoków, dzwięków, zapachów i ciszy warto się poświęcić !
pozdrawiam:*