W końcu zabrałem się za cięcie żywopłotu z grabu, co z tego że trzy razy przeszkadzał mi deszcz i w końcu za trzecim razem ciąłem w deszczu, miałem całe plecy mokre. Mało tego na wielkim liściu naparstnicy zebrało się sporo wody i gdy przycupnęłam cała woda wlała mi się w majty

przetrzymałem by skończyć i trzeba było się przebrać. Pomijam fakt, że nie trafiłem sekatorem w gałązkę i uszkodziłem sobie palca.
Obciąłem w końcu róże i dostają czerwoną kartkę numer 4 po prostu ich nie lubię, a są beznadziejne w tym roku, a 3 kolce w palcach też spowodowały wielkie zwiększenie sympatii do nich

Powiązałem troszkę bylin, i przyciąłem kocimiętkę. Jest lawenda żywopłotowa, a ja mam kocimiętkę żywopłotową, wziąłem nożyce szpalerowe i wyciachałem żywopłocik bo po zeszłorocznym wycięciu na zero nowe przyrosty leżały na wszystkim. Nie wiem jak, ale tempom stroną ostrza mocno sobie przysmoliłem w kolejny palec, krew się lała, że wyglądałem jak po walce kota z psem, pytanie kto był kotem. Mówiłem, że kotów nie lubię

Posprzątałem i poszedłem po aparat, tata mnie zagadał, wyszedłem bez aparatu, wróciłem po niego, okazało się, że bez baterii, na koniec jak zacząłem robić zdjęcia jakoś już mnie nie zaskoczył komunikat NO CARD.
Dla własnego bezpieczeństwa i innych udałem się do domu i już zostałem

Malowałem jeszcze meble ogrodowe, ale to już przemilczę
Tak mi się wydaje, że coś mi chciało dzisiaj powiedzieć, że mam nic nie robić.