Jestem dzisiaj rozdarta wewnętrznie

otóż sprawa ze znalezionym pieskiem nie została zakończona, dostałam informacje, gdzie przebywała przez te 2 lata, pojechałam i co? Otworzyła mi drzwi miła Pani, więc się jej pytam, czy zaginął jej pekińczyk, ona odpowiedziała, że tak, więc mówię dalej, czy wie,że to jest nasz pies, który zaginął nam 2 lata temu, a ona, że nie wiedziała, że ona do niej przyszła, więc ją przygarnęła, że troszczyła się o nią, dbała, że jej dzieci ją pokochały, tęskniły za nią jak im teraz zaginęła, więc zapytałam jej, czy chciała by ją odzyskać, a ona, że tak, że bardzo, więc pojechałam po sunię, wyleciała z samochodu prosto do tej kobiety, od razu zaaragowała na imię Sonia ( my ją nazywaliśmy Abbi, ale jakoś średnio już na to imię raagowała)i ją tam już zostawiłam. Nie wiem, czy postąpiłam właściwie, ale wydaje mi się, że u nas jej dobrze nie było tak jak kiedyś, chodziła taka jakaś przybita, ciągle spała, widać po psie, czy jest szczęśliwy, czy nie, minęło 2 lata, przecież to sporo czasu, a przez ten czas była 1,5 km od nas......