Dajano zeszłego roku dosłownie ryłam w ogrodzie w każdej wolnej chwili, często przeliczając swoje siły, co potem odbijało się na moim zdrowiu i samopoczuciu. Często narzucam sobie zbyt duże tempo, choć wiem że to nie popłaca, ale jak mam wenę, to nic nie jest w stanie mnie powstrzymać (taka moja głupota).
Co do rynny to przyszło mi wczoraj do głowy, żeby wyprowadzić ją z dachu z prawej strony budynku, wtedy wychodziłaby pod skalniakiem, który i tak myślę zlikwidować w przyszłości i posadzić tam rząd np. róż Chopin i lawendę, bo ten skalniak jest ładny tylko wiosną, a potem to już tylko straszy. Rynna byłaby wtedy praktycznie niewidoczna. Może położę ją wzdłuż całej rabaty i podziurkuję, żeby woda podlewała całą rabatę, a nie zalewała na końcu.
Jeśli chodzi o różę New Dawn, to nie mogę zbyt wiele o niej powiedzieć, bo wszystkie róże kupowałam zeszłego roku. Przetrzymałam je w doniczce póki miejsce dla nich szykowałam, więc męczyły się tylko, ale wypuściły po parę kwiatków. New Dawn jest przepiękna, taka delikatna uroda jak mówią porcelanowa. U mnie kwiatek trzymał się kilka dni, nie pamiętam już dokładnie ile. Mimo że ją tak wymęczyłam w doniczce, to pokazała w połowie października jeszcze ze 2 kwiaty tak piękne, że ciężko było mi uwierzyć w to co widzę, bo chorowała w tej doniczce.
____________________
Ania -
Aneczkowe marzenia