No ja chyba powyję.... z bólu... Nie wiem co sobie zrobiłam ale mam nadzieje, że nic poważnego. Wczoraj jak wychodziłam od mamy to noga mi się "przekręciła". ZObaczyłam własną podeszwę.... No ale, że się spieszyłam do lekarza z Kubą to postawiłam tą nogę, pomachałam, trochę bolało ale do wytrzymania - pomyślałam sobie ufffff dobrze, że nie złamana. Wróciliśmy do domu. Położyłam się koło 1 spać, pospałam z 15 minut i ból nogi nie do wytrzymania. Ani na niej stanąć, ani podnieść..... myślałam, że oszaleje. Nad ranem M przyniósł mi proszek przeciwbólowy (wcześniej smarowałam maścią) i jakoś na 3 godzinki przysnełam. Teraz jest lepiej bo chodzę