Gosiu, ja też jeszcze obolała po "poślizgu" przyszłam Ciebie pocieszać. Nie ma dwóch takich samych sytuacji, cóż trzeba mówić, że byłyśmy i tak "pod ochroną" bo żyjemy, i nie jesteśmy kalekami.
Ja wyczytałam, że najpierw trzeba zimny lód przykładać na siniaki ( parę minut), żeby zatrzymać krwawienie, a potem spokojnie leżeć, robić okłady z herbaty (teina ściąga, zamyka żyły) i po 4 dniach siniaki zaczną żółknąć i znikać. Masło pomaga?
Ja rano nie miałam ochoty wyjeżdżać z domu, widząc warunki na drodze, a najgorszy dojazd do drogi częściej używanej, piaskarki nie widział. Ale jeździłam na zabiegi, i myślałam, że dam radę powolutku i tym razem. Mam małego Smarta, wygodny do parkowania, automat, ekonomiczny, i co z tego.
Ani na śnieg ani na lód taki samochodzik chyba się nie nadaje. Ale też myślę o sobie, że człowiek to jednak zawsze za mało ma pokory do życia. Myślimy, że wszystko zależy od nas, od naszej wiedzy, opanowania, a jednak nie wszystko.
Ty byłaś w innej sytuacji, bezmyślność drugiej osoby była przyczyną.Dzięki Bogu, że żyjemy, i to doświadczenie, ostrzeżenie uczy, że jeszcze bardziej trzeba uważać, i brać pod uwagę, że nie ma nic pewnego, a szczególnie na drodze.
Gosiu, jakiś tort wielki i smakowity by się Wam przydał na lepszy humorek, szczególnie Kubusiowi.
Ty umiesz z niczego zrobić COŚ, to troszkę powiększ te kawałeczki tortu, a Kubuś się pobawi z kotkiem.Pozdrawiam serdecznie!