Współczuję nornic, u mnie też są, ale nie mam aż tak dużych strat. Ostatnio jedną małą zamordowałam jak kompost przerzucałam. Cała wieś mnie słyszała. Fuj. Herbatkę tymiankową zrobiłam, ale po 40g z każdego i nie wiem czy nie za mocne będzie.
Ciekawa ta historia z dzikami a wniosek taki, że może warto przeprowadzić bilans zysków i strat i zastanowić się czy rezygnować z wykładania kartonów ... ?
Pozdrawiam Reniu i znikam spać :
Czyli każde zdjęcie to jeden krzaczek? Spore na szerokość
Dzików wolę nie oglądać nawet z daleka... Lepiej nie wchodzić sobie nawzajem w drogę
Ostatnio zaczęłam interesować się różnymi miksturami i sporo tego jest... nawet mleczan wapnia. Chemię nadrobię od podstawówki, bo zawsze byłam cienka
Miałam farta, że nigdzie więcej nie poryły. Musiało siedzieć tam sporo tych nornic, że aż dziki się zleciały. Wniosek jest jeden: lepiej nie mieć nornic
A jak będę chciała kolejne miejsca przekopać to zrobię prowokację
U mnie wszystkiego full wypas. Trzeba jakoś żyć Ja nigdy nie miałam sumienia nornicy zabić, ani kreta. Jedynie truciznę sypałam parę razy.
Z herbatką się już pogubiłam, ale Mazan Ci już odpowiedział.
To był chyba jakiś pojedynczy zbłąkany osobnik, bo po wizycie stada miałam pół pola przerytego kiedyś. Sposób kartonowy pewnie jeszcze wypróbuję.
Wpadłam też na wspaniały pomysł, żeby najpierw zwabić nornice w jedno miejsce pod kartony, a potem tylko w tym miejscu dokarmiać - taniej wyjdzie niż sypanie trutki wszędzie