Nooo, Agatko...jak Ty mnie przejrzałaś z tym klonikiem Faktycznie będę go ciąć, chyba to się w lutym-marcu robi? Muszę się doszkolić. Chcę też buki pendula przyciąć i Camperdownii...
U Ciebie bałagan??? Jakoś nie zauważyłam! Coś ściemniasz...
Kindzia.. w tym roku to ja w ogrodzie nic nie robię Kiedyś nawet jak było urwanie tyłka to jeden dzień w tygodniu coś zrobiłam, a teraz to eM skosi trawę i tyle Czekam na śnieg niech zasypie wszytko i nie będzie widać bałaganu... listki z róż zebrać i zerwać.. matko święta..kiedy???? Chyba jednak z różami się pożegnam, za pracowite i za chorowite. Kopczykowć nie będę ..co padnie to wio...do ognicha.. będzie "dim"... Muminek się ucieszy Dziś synowa zameldowała, że używa młody nowego słowa .... Łopata!!! Ot prawdziwy ogrodnik.
A rozchodniki to tak samo ulubione jak żurawki, a może i bardziej.
To nie podobne do Ciebie...jakoś uwierzyć nie mogę, że mogłabyś zapuścić ogród...ja w tym roku też mam mniej wspomnień na kuckach i kolanach, albo z wypiętym tyłkiem...lato niesprzyjające ogrodowej robocie było. Śnieg...woda...też się nie pogniewam
Nie musisz zrywać liści różom!!! To moje chore pojęcie estetyki ode mnie tego wymaga, a przy okazji mam spokojne sumienie, że zdrowsze będą. Na początku nie obrywałam...ale od czasu jak mam kostkę brukową, to mnie leżące liście róż wkurzają. A u mnie cały podjazd, 30 m bieżących obsadzonych z boku różami...miałaś przyjechać i zobaczyć. Ja w przyszłym roku bankowo do Ciebie zawitam, nie daruję sobie, żeby Twojego cuda nie zobaczyć! A słyszałam o Twoim ogrodzie na prawdę bardzo dużo ochów i achów. Mus zobaczyć!
Ja wyrosłam z chorowitych róż, mam same odporne i myślę, że bez kopców też by przetrwały, nigdy mi nie wymarzły do poziomu kopczyka. Nie rezygnuj z nich, tak pięknie u Ciebie rosną...
Zawsze jak patrzę na zdjęcie Twoje z Malusińskim...widać między Wami więź specyficzną. Łopata... moje wnusiątko tylko kwiatki sieje, chociaż w tym roku, jak my byliśmy na urlopie, plewił z Madzią...też pożytek rośnie
Zmartwiłaś mnie...taką wielką kępę rozchodnika niedawno od Kasi przywiozłam...ale daleko od tego krewetkowego miejsca miejscówkę dostanie...mam nadzieję, że mi rozchodników nie znajdą!!!
Obejrzałam posmo obrazkowe i jestem pod wrażeniem róż są cudowne a od tej pnącej chyba dobrze doczytała Alchemist ? to oczu nie mogłam oderwać powaliła mnie na kolana, łezka też śliczna szukam inspiracji na wiosnę na ciurkadełko i jeśli pozwolisz to trochę zgapię od Ciebie, wątek zaznaczam i bedę obserwować zmiany i podziwiać kwiaty. Mam pytanie odnośnie lilii moje po 3-4 lata przebarwiają się na bordowe czy Ty masz też taki problem czy tylko ja się nimi źle opiekuję ?
Kasiu dzięki za info w sprawie lilii. Ja to mam zawsze taki dwuletni poślizg jak czegoś chcę. A że u Ciebie żadnego listka nie ma na bruku to oczywiste, fajnie że macie nowy sprzęt usprawniający pracę.
Wyobraź sobie, że mi w jednym miejscu też wyżarły rozchodniki, wyciągnęłam bez korzeni, wetknęłam w inne miejsca, 1 krewetkę ubiłam...bordowe rozchodniki poległy przez Misię, kawałki wyciągnęłam i ewakuowałam w inne miejsca, szybko się przyjmują, więc coś tam na nowo urośnie
Tak, róże warte są uwagi Alchymist faktycznie u mnie czadu daje. Ciekawa jestem jaki będzie w przyszłym roku, dość drastycznie był przycięty po kwitnieniu.
Zgapiaj ile chcesz. Nie ma problemu.
Nigdy lilie nie zmieniały mi koloru...to na prawdę dziwne co piszesz...nie słyszałam jeszcze o takiej przypadłości lilii.