Prawie 400 m kw. do obrobienia. Naiwnie myślałam, że dam radę w przysłowiowe pięć minut. Jak mówił mądry człowiek jest prawda, cała prawda i g...o prawda. U mnie zaistniało to ostatnie.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ja nie wydolę. Pod płotem, strona wschodnia jak nic wyrośnie zagajnik brzozowy. Nie z trzech brzózek na pięknej rabatce, tylko prawdziwy zagajnik z przynajmniej 15-16 brzóz. Niech chociaż to miejsce da mi spokój! Wysiadam powoli.
Wiem, ten kawałek postanowiony. Lat mi nie ubędzie. Zagajnik z brzóz pożytecznych będzie ok. U nas wszystko rozciągnięte w czasie jak guma w starych majtkach. Coś muszę postanowić , bo drepczę w miejscu bez sensu.
Zrobię w przyszłą sobotę zdjęcia i pokażę co mi się tam w głowie lęgnie. Ten zagajnik ładnie wpisze się w krajobraz zza płotu! U sąsiadów, (w sensie jak jadę to wzdłuż wioseczki) widziałam mnóstwo pięknych różaneczników, naprawdę ogromniaste okazy. Przed domem, jak brzozy ocienią, powinno im być dobrze.
Kochana Ty się zaorasz na śmierć....Nie porywaj się na całość, rób tak jak Ania radzi, stopniowo po kawałku, jedna rabata a potem kolejna, co nagle to po diable wiesz o tym?
Psiury masz super,"ptoki" też a i żebra chyba już zdrowe
He he. To nie całość! To kawałek. Żebra jak jestem w parterze "na czterech" nie bolą. Pełzać mogę bez opamiętania. Leżeć na lewej stronie gorzej, bo czasem bolą (ile można!) Wniosek: ....