...
Wiosna 2020 była długa i chłodna, zaskoczyła śniegiem z mrozami 31 marca, a lato zniechęcało tygodniowymi deszczami w czerwcu, brakiem ciepła w lipcu, i dopiero w sierpniu jako-tako pogoda się rozkręciła na dobre.
Róże wystartowały średnio z dwutygodniowym opóźnieniem w stosunku do lat ubiegłych, ale jak już się otworzyły i miał być różany szał, zalało nas deszczem na wiele dni. Taczkami w przerwach wywoziłam zgniłe kwiaty i płakać się chciało, ze tyle wysiłku na nic. Stąd chyba mniejsza chęć robienia zdjęć mnie dopadła, no i sytuacja epidemiczna też słabo podbudowywała na duchu, dlatego jakoś nie czułam chęci dzielenia się tym sezonem z innymi.
Ale jak już tu znów jestem, i przy okazji porządków zdjęciowych w laptopie, rzeczywiście coś letniego zapodam na te zimowe mroźne wieczory do obejrzenia i ku przypomnieniu, że nadzieja jest i niedługo będzie znów zielono i pięknie
Rabata frontowa: rosną tu późno kwitnące róże białe, więc w połowie czerwca widać tylko William & Catherine w całej okazałości, kiedy Artemis, Aspirin i Alabaster stoja jeszcze w pąkach:
Rabata żółta: Pilgrim i Guirlande d'Amour szaleją tu, w towarzystwie Charlotte i China Girl. Rosną tam też Viridiflora, Vanessa Bell i Solero, ale słabo je widać.
Żółta od innej strony: