Aniu, miałam swego czasu dżdżownice w kompostowniku. Podkreślam - miałam. Teraz urzędują na rabatach...
Dżdżownicowy kompost robił się szybciej, to fakt, bez przerzucania absolutnie, bo to zaburza ich system pracy. To też fakt.
Ale jak wiadomo zawsze gdzieś jest haczyk

Otóż: Przesiewanie odbywało się normalnie i sprawnie. Natomiast wybieranie dżdżownic trwało bardzo długo, eh...
Trzeba było pilnować wilgoci. Raz latem, jak mnie nie było dłuższy czas, eMuś zaniedbał obowiązkowe polewanie kompostownika i... i tak to ostały się niedobitki dżdżownic w kompostowniku.
Natomiast nie spodobało mi się, że wraz z kompostem do ogrodu "wydostały" się jaja kalifornijek i na rabatach co rusz spotykam nowe pokolenia.
Kiedyś i może bym się cieszyła, ale po przeczytaniu pewnego kanadyjskiego artykułu o wpływie kalifornijek na np. klony przemyślałam sprawę. Dokładnie chodziło o lasy i plantacje klonów z których to pozyskuje się syrop klonowy. Mianowicie, okazało się, że specjalnie, z nadziejami na poprawę jakości gleby, zasiedlone kalifornijki diametralnie zmieniły florę bakteryjną gleby. Niestety na minus - skutki są takie, że procent przyjmujących się siewek i sadzonek niepokojąco spadł do... kilkunastu procent!
Artykuł (i inne) na tyle dał mi do myslenia, że nie zasiedliłam ponownie kompostownika.
Bardzo proszę o nie sugerowanie się tym co powyżej napisałam, bo to była moja, przemyślana w subiektywny sposób decyzja.