O kurczę, ale tu u Ciebie roller-coaster! Od potopów szwedzkich, po prace ogrodowe pełną parą, natchnęłaś mnie tym bardzo!

. Na Twe pierwiosnki gapię się i gapię z rozszczelnionym otworem gębowym, chyba wyślę eMa po ręcznik, bo aż ślina kapie bokami

. Kolanowych przypadłości nie zazdraszczam, od małego brzdąca się z nimi borykam. Najgorszy dla kolan jest brak ruchu, ból u mnie nasilał się na studiach (siedzenie godzinami na wykładach) i teraz przy pracy biurowej. Dodaję sobie zmielonego siemienia lnianego do płatków i łykam kolagen, troszkę pomaga. A ze starych sprawdzonych sposobów, to można jeszcze spróbować owinąć kolana liśćmi kapusty, uprzednio potraktowawszy je tłuczkiem do mięsa ( w sensie te liście, kolana trza zostawić w spokoju

).