W wypadku drogi prywatnej, tylko współodpowiedzialność wszystkich użytkowników i właściciela drogi może coś zmienić, zrobiłabym zebranie ustaliła działania i złożyła się wspólnie na drogę z rowami odwadniającymi wzdłuż. Trudno też mieć pretensje do ludzi, którzy budują dom obok nieprawidłowo zbudowanej drogi, przecież każdy z Was prowadził budowę, Ty również.
Chociaż oczywiście współczuję takich problemów z nadmiarami H2O
Po każdej budowie, bo przecież każdy się kiedyś budował, inwestor naprawiał drogę we własnym zakresie...Ponadto w trakcie budowy widać było zainteresowanie inwestora, (przyjeżdżał, doglądał) więc wiadomo było z kim ewentualnie o drodze rozmawiać...
W tym przypadku, przyjeżdżają tylko budowlańcy, a inwestora ani widu, ani słychu...nigdy go nie widzieliśmy. Pozostaje jedynie czekać aż kiedyś się pojawi i wówczas dopiero będzie można z nim porozmawiać o problemie drogi, który powstał w czasie jego budowy domu...Zobaczymy co z tego wyniknie...
Po każdej budowie, bo przecież każdy się kiedyś budował, inwestor naprawiał drogę we własnym zakresie...Ponadto w trakcie budowy widać było zainteresowanie inwestora, (przyjeżdżał, doglądał) więc wiadomo było z kim ewentualnie o drodze rozmawiać...
W tym przypadku, przyjeżdżają tylko budowlańcy, a inwestora ani widu, ani słychu...nigdy go nie widzieliśmy. Pozostaje jedynie czekać aż kiedyś się pojawi i wówczas dopiero będzie można z nim porozmawiać o problemie drogi, który powstał w czasie jego budowy domu...Zobaczymy co z tego wyniknie...
Wspominasz o rowach odwadniających...one mają rację bytu tylko w przypadku terenu w miarę równego...Wyobraź sobie takie rowy przy spadku terenu...wiadomo, że woda spłynie w najniższe miejsce, czyli zgromadzi się u nas pod bramą...i zamiast rozwiązania problemu, jeszcze się on pogłębi.
Najgorzej jednak mają ci, którzy tam mieszkają na stałe..z 11 działek, tylko 2 rodziny mieszkają na stałe, a reszta, to "sezonowcy"...tak jak my.
Dzisiaj pierwszy dzień bez opadów i nawet zaświeciło słońce. Jutro pojedziemy na działkę więc przekonamy się co zostało z "naszej drogi"...przejazd, czy potop...