U mnie hiacynt wylazł i pokazał różowe pąki, ale nie wytrzymał nocnego mrozu i zmarzł.
Sylwio, podziwiam Cię za to, że masz tyle siły żeby wszystkie przygotowania ogarniać samej. Naprawdę. Ja w tym roku bardzo lekko podeszłam do obowiązków pani domu. Nie wyrabiałam się na zakrętach. Miałam zresztą wyrzuty sumienia, że moja uwaga jest zbyt pochłonięta wykańczaniem domu, a tak mało czasu poświeciłam ostatnio dzieciom. Żarcia zrobiłam o połowę mniej, dzieciaki zabrałam na całodniowe narty, a i sama odpoczęłam i odprężyłam się psychicznie. Jakoś nie żałuję, że potraw było mniej...najważniejsze, że dzieci były szczęśliwe...już nie nudzę.
Kochana, pomyślności i szczęścia w 2017 roku Ci życzę!