Wykorzystałam dogodną aurę i dwa majowe dni poświęciłam ogrodowi. Po ostatnich opadach deszczu tempo wzrostu roślin ozdobnych i chwastów nabrało przyspieszenia. To już ostatnia runda pielenia. Potem do wnętrza rabat nie będzie już dostępu. Rekordzistką samosiewu została firletka omszona.

Skosiłam trawę, ścięłam większość szafirków. Czas cebulowych powoli się kończy. Kolorystyka ogrodu nieco się uspokoiła.
Sąsiadka mnie dzisiaj pytała, co u mnie tak pachnie. Zapach był wyczuwalny na kilkanaście metrów. Sprawczynią była kalina angielska.
Magnolia Stellata ocaliła jeden pączek przed przymrozkami. Pierwsze kwiaty niestety przemarzły po kilku dniach kwitnienia.
Wczoraj jedliśmy pierwszy raz własny szpinak, a dzisiaj rzodkiewkę. Jagody kamczackie już uformowały owoce. Pod koniec maja będą zjadliwe.
Dyrektory się rozwinęły i zbielały.
A ja nie mogę się nadziwić misternej konstrukcji pręcików. Jakby ktoś na końcach dodał kropelki metalu.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz