Aura zmieniała się dzisiaj jak w kalejdoskopie. Rano wiało i lało, termometr wskazywał zaledwie 8 stopni, a potem stopniowo z nieba znikały szarogranatowe chmury i wreszcie wyszło słoneczko. Wreszcie można było pospacerować bez obawy zmoknięcia, czy urwania głowy.
Kwitnienie zaczęła żurawka krwista.Wykorzystuję ją czasem jako element obwódek z różności.
Szczyt kwitnienia maja teraz białe bodziszki. Wciskałam je, gdzie popadnie. Ich zaletą jest całoroczność oraz jesienne przebarwienia. Kwiatki są delikatne.
Klon strzępiastokory wyprodukował nasienniki. Wkrótce zacznie produkcję strzępków. Dobrze się wpasował w nieformowany żywopłot.
Formowany żywopłot wymaga już cięcia, ale muszę się z tym wstrzymać do zakończenia lęgów przez ptaki. Zaczekam do połowy czerwca. Wtedy powinno już być "po ptokach".
Wśród ogrodników wyczuwa sie napięcie związane z kwitnieniem róż. U mnie zwykle pierwsza kwitnie odmianowa rosa rugosa przy tarasie. Kolor już widać. W zeszłym roku o tej porze już kwitła. Za nią pójdą następne. W ogrodzie rośnie kilka róż historycznych. Jedną z nich, Madame Isaac Pereire, widać za amsonią. Krzak ma ponad 1,5 metra. Smagliczkę muszę ogolić.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz