Ja taką zieloną turzycę eksmitowałam. Właśnie z powodu rozchodzenia i kiepskiego wyglądu po zimie. Zastanawiam się nad Ice Dance, czy tego samego nie zrobić. Długo wiosną wygląda kiepsko. Mam turzycę o cieniutkich listkach kupioną jako nn i ta się zbiera dosłownie w miesiąc. Cudnie w kępie zwarto przyrasta a te to trzeba wiecznie korygować.
Witaj Asiu,
To zdjęcia z 2017 roku. Cięłam ją wtedy 18 marca.
Jeszcze muszę skorygować, że ostatnie zdjęcie z kwiatami jest z 17 kwietnia, a NIE z początku maja. Zgrywałam pliki z aparatu z opóźnieniem i na złą datę spojrzałam. Sorry.
Dla tych co lubią mieć jeszcze wygodniej jest dużo miejsca z grubszą warstwą
Ale warstwa rośnie im bliżej płotu i drzew. Ale wtedy spada szansa na promienie słońca.
Przygotować
* 1 i 1/2 szklanki cukru
* 1 i 1/2 szklanki mąki
* 1/2 szklanki maku
* cukier waniliowy
* 5 jajek
* 1 kostka masła
* 1 łyżeczka proszku do pieczenia
* opcjonalnie: rodzynki, orzechy (wczorajsza wersja miała trochę rodzynek)
Utrzeć masło, cukier i żółtka. Nie musi z tego wyjść taki utarty krem. Gdy robiłam je wczoraj to zdecydowanie nie był krem, a jak wyszło miałaś okazję spróbować. Więc utrzeć/zmieszać i nie przejmować się. Jeżeli przez pomyłkę wrzucisz całe jajka z białkami to też powinno z tego coś wyjść.
Do tej wymieszanej masy dodać mąkę z proszkiem i cukrem waniliowym i zmiksować to wszystko razem. Dalej dodać mak. Ubić pianę z białek i dodać do masy.
Ja do tego ucierania/mieszania używam malaksera. Tylko ubitą oddzielnie pianę z białek dodaję na końcu i mieszam to delikatnie.
Jeszcze odnośnie masła. Dzisiaj kostki mają 200g i tyle daję. Ale to stary przepis. Kiedyś kostki masła miały 250g i tyle dawałam.
Pieczenie.
Wkładam do rozgrzanego piekarnika. Zwykle piekę w 160 stopniach. Zwykle góra pęka. Wczoraj próbowałam w 180 stopniach i tak chyba jest lepiej.
W sumie pieczenie trwa koło godziny. Sprawdzam efekt pieczenia patyczkiem. Wyłączam piekarnik. Nie wyciągam gorącego ciasta z piekarnika tylko zostawiam je na trochę.