Siedzę na tarasie od rana, z przerwami na pracę. Popijam kawkę i nie chce mi się nigdzie ruszyć. Rano trochę ogarnęłam tamaryszek. Od deszczu położył się na rabacie. Teraz jest śliczny

- dokładnie taki, jaki być powinien. Miniaturowe drzewko. Przesadziłam różę (tak, wiem, nie powinnam, ale akurat zakończyła kwitnienie i na drugie się nie zanosi a za mocno wchodziła na trawę, burzyła mi układ). Posadziłam jeżówki Blackberry Truffle i Secret Romance i... czekam na olśnienie

nadal nie wybrałam drzew a rabata z tyłu woła o pomstę do nieba i zmiany. Coś mi się klaruje ale to jeszcze nie jest to co trzeba. Patrząc po innych rabatach w tej chwili podobają mi się te, które bardzo starannie zaplanowałam od A do Z. Te robione z doskoku, poprawianie starych niedoróbek czy upychanie tego co akurat mam pod ręką - nadal straszą. Ot na takie poranne przemyślenia mnie naszło.