Jest szklarnia i są chwasty
Dochodzę do siebie po powrocie. Kilka ładnych miejsc zobaczyłam, podzielę się fotkami, choć telefon i moje umiejętności niekoniecznie to ułatwiają.
Pomidory żyją, ale w tym roku mi jakoś nie smakują jak w tamtym. Czy obfite podlewanie może wpłynąć na smak pomidora? I takie właśnie rozwodnienie?
Wczoraj miałam super dzień - wizyta u Anitki na Wichorowym, a potem warsztaty z robienia bukietów na pobliskiej farmie kwiatowej. U Anitki zbierałam szczękę z wrażenia, a farma malutka, ale bardzo byłam ciekawa, jak to wygląda w praktyce.
A teraz lecę założyć wątek o Lurie Garden, bo chyba jeszcze nie ma.
Z tym zdrowiem to różnie. Zanim wyruszyliśmy wytargałam dwa krzaczki z wirusem. Wirusy w tym roku mnie prześladują… Raz piwonia, coś jeszcze było, jeszcze pomidory. Aż mi ochota na wszystko przechodziła.
A najgorsze, że wracając z wojaży wszelakich, po napatrzeniu się na różności najchętniej bym większość zryła i zaczynała od nowa.
Długo by można pisać. To jest przedziwny kraj, jak dla mnie. Ja już byłam kiedyś - raz w liceum troszkę zobaczyć, drugi raz zarabiać, więc wtedy te 20/25 lat temu, to była ogromna różnica. Teraz nie ma takiej przepaści w dostępności różnorodnych produktów, czy technologicznej.
Widzieliśmy teraz taki wycinek miejsko - autostradowy. Raz tylko przy objeździe zjechaliśmy na drogi rzadziej uczęszczane i widać, że tam już jest bardzo różnie.
W Chicago drogi szerokie, a przestrzeń zielona przy domach raczej symboliczna w tych miejscach gdzie ludzie nie żyją z milionów. Hitem są domki z powciskanymi w rabaty ze sztucznymi kwiatami. Rzadkość, ale oczy bolą.
Budownictwo raczej ulicami spójne. Może wynika to z tego, że budowane w większości obszarami w jednym czasie jakby po kolei. W dzielnicach bogatszych już kawałek ogrodu można mieć. Zieleń miejska bardzo fajna.
Na wsiach bardziej odległych od metropolii już tereny wokół domów większe, ale za to wtedy domy raczej uboższe. Niskie, wąskie, długie, jak z dykty obłożonej „sajdingiem”.
Autostrady momentami po 6 pasów, ale mają już swoje lata i kondycja w porównaniu z naszymi tragiczna. Ogromne samochody, palące niesamowite ilości paliwa z jednym człowiekiem w środku. Wszędzie klimatyzacja aż do przesady. Nam miejscami było zimno. W Walmarcie pakują po dwie rzeczy do jednego plastikowego worka. Z drugiej strony, np. na takiej Florydzie patrole wolontariuszy co rano chodzące i ogradzające miejsca, gdzie żołwie złożyły jaja.
Jedzenie jak dla mnie to miks węglowodanów, tłuszczy i cukrów. Wielkie opakowania. Mleko, olej w galonach sprzedawane. Ogromni ludzie jeżdżący nawet po sklepach jeździkami. Aż mi się przypomniał obrazek z bajki Wall-E
Jedzenie drogie, wejściówki drogie. Tanie ubrania w marketach i paliwo.
Ludzie bardzo uprzejmi. Zagadujący, przepraszający. Mniej znaków na ulicach. Znak „All way stop” na skrzyżowaniach, który u nas by cwaniaków drogowych sprowokował do tego, żeby przechytrzyć innych, tam funkcjonuje świetnie. Ten, który się pierwszy zatrzymał, pierwszy rusza. Raczej nie jeżdżą szybko na autostradach. Jeżdżąc po centrum jeździsz w wiecznych korkach.
Byliśmy 19 dni i z dziećmi, więc nie mogłam się poszwendać po ulicach i porobić fotek takich charakterystycznych, znanych z filmów zabudowań. Gdyby nie ceny biletów to chętnie poleciałabym się właśnie powłóczyć, a tak to chcieliśmy zobaczyć, co się da.
Asia, ale zaskoczenie . Czy wydaje mi się, czy jednak pisałaś, ze przez calutkie wakacje wiedziesz w domu???
A tu Stany! Fascynuje mnie ten kraj. Kiedyś pojadę .
Mnie się marzy właśnie takie poszwędanie się po mieście, np. w Nowym Jorku śladami Carrie z Sex in the city .
Z tym smakiem to jedynie do głowy przychodzi mi podlewanie, bo przez 3 tygodnie rodzice podlewali dużo częściej niż ja zazwyczaj i większą ilością wody. Ale Ty podlewałaś zapewne tak, jak zwykle.
Postaram się pododawać jeszcze jakieś obrazki -
sporo takich swojskich. Teraz królowały liliowce, czosnki bylinowe, trzcinniki, ale też perowskia. Bardzo dużo drzewek i krzewów wyprowadzane na wielopniowe.
Sporo babtysji. Bardzo mi się podobały rabaty wzdłuż alejki z żywopłotu oddzielającego Lurie Garden od reszty parku.
Pisałam - to była ściema dla „Onych”
Niestety o NY nie zahaczyliśmy. Za duży kraj na to, żeby jednym wyjazdem ogarnąć tak odległe rejony. Ja bym chętnie zwiedziła również zachodnie wybrzeże… może kiedyś Ale na pewno nie w lecie. Temperatury zabójcze.
Z takich filmowych odniesień, to zaliczyliśmy tylko jedno miejsce… ciekawe, czy ktoś pozna. Szybka fotka i pojechaliśmy dalej