Z moich obserwacji bluszczowych wynika, że bluszcze są dziwne, a parę razy z nimi próbowałam, z różnym skutkiem
Ale tak myślę, że one żeby rosnąć potrzebują albo totalnego ich olania (wtedy się biorą za siebie, żeby pokazać że są i mogą) albo totalnej miłości (wtedy się odwdzięczają)

Traktowanie na równi z innymi roślinami im nie odpowiada
Przykład pierwszy: przywlokłam kawałek z innymi roślinami, żal było wyrzucać/nie chciało mi się iść do kompostownika to wsadziłam w ziemię przy pierwszej lepszej sośnie - nawet nie podlałam, zapomniałam, po jakimś czasie stwierdziłam, że żyje i ma się coraz lepiej
Przykład drugi - Małżonek sobie wymyślił żeby obluszczyć gołe od dołu pnie sosen przy kompostowniku bo go denerwują jak rano się budzi. Kupił sobie w biedrze jakieś przecenione bluszcze (w mojej ocenie w stanie agonalnym), posadził i teraz chodzi i dogląda i gada do nich

Sama nie wierzę, ale codziennie po dwa nowe listki mają