Poniekąd temat ogrodowy, bo trampolina z Hanką w rolach głównych. Hanka oparła się o siatkę trampoliny, ta się rozsunęła i Hankę obróciło i wypadła na beton policzkiem :/ Że to głowa, to ja od razu myśli czarne. Jedno auto w naprawie, drugie z fotelikami z chłopem w Krk, sąsiad nas zawiózł na SOR, a stamtąd nas do Prokocimia karetką dołiłali. Ale po przebadaniu macanym kazali napoić nakarmić i poczekać do 4 godzin od upadku, czy nic się nie dzieje. Nie działo się, a w drodze powrotnej do domu Hanka zwymiotowała, więc znów powrót. Tam zrypka od lekarza, że przecież jedne wymioty to nic. Lekarz się potem zreflektował, że może za ostro zarewagował i przylazł innym jeżykiem zagadać. Odczekaliśmy znów godzinę, a że już nie było nic niepokojącego to o 1 dotarliśmy do domu. Dziś z rana po śniadaniu Hania znów wymiotowała, ale skoro jeden paw paniki w lekarzu nie czyni, to obserwuję dalej. Na razie ok. Sinior na poliku nawet już nie taki jak wczoraj.
A teraz zabieram się za nadrabianie dyskusji