Wczoraj okrutnie mi się nie chciało jechać na działkę, ale zmotywowały mnie opisy Hani jej jesiennych porządków ogrodowych. Zebrałam się w sobie i pojechałam. Popracowałam prawie cztery godzinki. Było pochmurnie, ale dosyć ciepło jak na tę porę. Wyzbierałam liście dębowe z rabaty słonecznej, poprzycinałam to i owo, powiązałam molinie.
Schowałam podstawki, które "robią" u mnie za poidełka (zdjęcie z lata)
Schowałam wiatraczki inne pierdółeczki ozdobne
Bardzo szybko ten czas minął, roboty zostało jeszcze multum. Pocieszam się tym, że te cztery godzinki popracowane wczoraj to czas zaoszczędzony na wiosnę

A wracając do domu przypomniałam sobie, że znowu zapomniałam o dosadzeniu hiacyntów. No za cicho kwiczały

i ich nie dosłyszałam. To jest pretekst, żeby zebrać się w sobie i jeszcze raz pojechać, ale nie wiem czy mi się będzie chciało. Przestawiam się już na tryb zimowy